Powrót z GSB do Przemyśla
Czwartek, 10 lipca 2014
· Komentarze(0)
Kategoria 100 - 200km, Bikepacking, Szosa
Wczoraj udało mi się załatwić nocleg w schronisku młodzieżowym w Lutowiskach, więc spokojnie ruszam w drogę powrotną. Ostatecznie nie mogę sobie darować i postanawiam zajechać nad jezioro Solińskie - jakoś mam sentyment do tego miejsca.
Jezioro Solińskie © px
Nie mogę też darować sobie kąpieli w jeziorze - zwłaszcza w taki upał. Zjeżdżam więc do plaży w Polańczyku i jazda do wody! Nie ma to jak zasłużona kąpiel po takiej wyprawie - taka nagroda to jest to.
Pływamy w Solinie © px
Chwila relaksu, ale czas ucieka i trzeba ruszać dalej. Stąd kieruję się już najkrótszą drogą do Przemyśla na pociąg gdzie postanawiam zrobić małą niespodziankę dla Niny i przyjechać wcześniej niż planowałem - aby napotkana tablica z nazwą miejscowości "Kwaszenina" była dobrym znakiem :)
Kwasze-Nina © px
Wracałem też przez Arłamów gdzie znajduje się luksusowy hotel z lądowiskiem dla helikopterów. Tutaj na tej trasie mija mnie przynajmniej 30 białych busów z ukraińskimi rejestracjami - możliwe to sprawka konfliktu na Ukrainie. Trasę w sumie to powtarzam - jechałem też tędy kilka lat temu z Kamilem. Tylko tym razem do połowy drogi położyli asfalt nówkę sztukę.
Panormama Arłamowa © px
Z przełęczy Arłamowskiej już leci się ładnie w dół przez kilkanaście kilometrów. Dalsza droga do Przemyśla jeszcze trochę faluje, ale już znacznie mniej. Za to systematycznie powiększa się ilość pól i przez co wspaniałych widoków - zwłaszcza w zachodzie słońca.
Ładny widok © px
Rozbijam się na dziko zaraz pod Przemyślem niedaleko ruin. Nie był to dobry wybór - atakują mnie hordy ślimaków w otoczce nieprzyjemnego zapachu okolicy. Jako, że to tylko kilka godzin snu do porannego pociągu kładę się spać i korzystam z luksusu wypoczynku. Wyszedł mi całkiem dobry czas pomimo tego, że za bardzo się nie śpieszyłem.
Teraz tylko wrócić pociągiem do Mińska i odpowiednio miło przywitać Ninę - wyjazd uznaję za udany i zakończony. Chwilowo mam dość gór, a przynajmniej jazdy po nich :)
Jezioro Solińskie © px
Nie mogę też darować sobie kąpieli w jeziorze - zwłaszcza w taki upał. Zjeżdżam więc do plaży w Polańczyku i jazda do wody! Nie ma to jak zasłużona kąpiel po takiej wyprawie - taka nagroda to jest to.
Pływamy w Solinie © px
Chwila relaksu, ale czas ucieka i trzeba ruszać dalej. Stąd kieruję się już najkrótszą drogą do Przemyśla na pociąg gdzie postanawiam zrobić małą niespodziankę dla Niny i przyjechać wcześniej niż planowałem - aby napotkana tablica z nazwą miejscowości "Kwaszenina" była dobrym znakiem :)
Kwasze-Nina © px
Wracałem też przez Arłamów gdzie znajduje się luksusowy hotel z lądowiskiem dla helikopterów. Tutaj na tej trasie mija mnie przynajmniej 30 białych busów z ukraińskimi rejestracjami - możliwe to sprawka konfliktu na Ukrainie. Trasę w sumie to powtarzam - jechałem też tędy kilka lat temu z Kamilem. Tylko tym razem do połowy drogi położyli asfalt nówkę sztukę.
Panormama Arłamowa © px
Z przełęczy Arłamowskiej już leci się ładnie w dół przez kilkanaście kilometrów. Dalsza droga do Przemyśla jeszcze trochę faluje, ale już znacznie mniej. Za to systematycznie powiększa się ilość pól i przez co wspaniałych widoków - zwłaszcza w zachodzie słońca.
Ładny widok © px
Rozbijam się na dziko zaraz pod Przemyślem niedaleko ruin. Nie był to dobry wybór - atakują mnie hordy ślimaków w otoczce nieprzyjemnego zapachu okolicy. Jako, że to tylko kilka godzin snu do porannego pociągu kładę się spać i korzystam z luksusu wypoczynku. Wyszedł mi całkiem dobry czas pomimo tego, że za bardzo się nie śpieszyłem.
Teraz tylko wrócić pociągiem do Mińska i odpowiednio miło przywitać Ninę - wyjazd uznaję za udany i zakończony. Chwilowo mam dość gór, a przynajmniej jazdy po nich :)