Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2010

Dystans całkowity:846.02 km (w terenie 244.00 km; 28.84%)
Czas w ruchu:46:33
Średnia prędkość:18.17 km/h
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:70.50 km i 3h 52m
Więcej statystyk

Runda po MPK

Wtorek, 21 września 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 050 - 100km, Teren
Z Czarkiem najpierw uderzyliśmy na górki w okolicach Emowa, później Góra Lotników oraz czysta jazda wijącą się ścieżką wzdłuż Świdra na zacnym odcinku.

Kierunek: Wydmy

Niedziela, 19 września 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 050 - 100km, Teren
Najpierw objechanie górek na Gliniaku na praktycznie wszystkie sposoby. Później w drodze do Rudzienka spotkałem przypadkowo C1ach'a i skierowaliśmy się w stronę Chobota przez Wrzosów i tamtejszym leśnym singlem.
Po wdrapaniu się na najwyższy pobliski szczyt można było podziwiać naprawdę niezły widok i odpocząć dłuższy okres. Idealne miejsce na wypad z rodziną czy z przyjaciółmi.
Na koniec dnia parę rozjazdowych rund po mińskim parku wliczając tamtejszą górkę ;)
W każdym bądź razie po wypadzie czuć nogi, ostro miejscami się cisnęło.

4000 km wykręcone :)

Sobota, 18 września 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 050 - 100km, Teren
Wreszcie udało mi się dobić do "magicznej" granicy 4000 km w tym sezonie. Rok temu nawet tyle nie wyszło. Głównie dzięki wypadom z sakwami, ale czy to ważne ;)
Zaplanowane 5000 km dwa lata temu coraz bardziej w zasięgu... Koła :)
O i nawet nie zauważyłem, że już za mną ponad 10 000 km.

Dłuższa runda

Poniedziałek, 13 września 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 050 - 100km, Szosa
Dziś trafiła się ładna pogoda to z Tomkiem ustawiliśmy się na rundę niedaleko Cegłowa i po LŚR.
Na koniec wypadu czekała mnie na stacji PKP w Mińsku mała niespodzianka, a mianowicie snejk ;)

Po wyprawie

Środa, 8 września 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 050 - 100km, Szosa
Pierwsza po wyprawie jazda bez sakw. Jakoś tak tył dziwnie bujał jak się pedałowało na stojąco no i od razu można poczuć te przyspieszenie ;)

Powrót z Warszawy

Niedziela, 5 września 2010 · Komentarze(0)
Kategoria < 050km, Sakwy
Zawitaliśmy około 5 nad ranem w Warszawie, a mi się nie chciało wracać pociągiem do Mińska więc na spokojnie dojechałem do domu na rowerze. Po drodze szybkie śniadanie w Macu, zdziwienie ludzi co o tej porze robi rowerzysta (a po drodze spotkałem jeszcze jednego sakwiarza).

Polskim wybrzeżem - Władysławowo - Trójmiasto

Sobota, 4 września 2010 · Komentarze(2)
Kategoria Sakwy, 100 - 200km
Noc była chłodna i deszczowa, czuć już zbliżającą się jesień. Całe szczęście dzień był słoneczny.
Dziś kierunek Władysławowo. Wybraliśmy drogę która prowadziła przez Jastrzębią Górą. Nazwa miejscowości nie jest przypadkowa, do centrum prowadzi całkiem niezły podjazd, a na samym szczycie czeka na nas piękny widok na morze. Do tego jeszcze ciekawie prezentuje się restauracja w nieczynnym samolocie na tle nieba, warto chociaż na chwilę przystanąć w tym miejscu.
Z Jastrzębiej Góry do samego Władysławowa czeka nas jazda drogą z kostki. Jest dość równa więc całkiem da się jechać.
Jak już jesteśmy na miejscu obowiązkowo trzeba się przejść promenadą wzdłuż morza.
Planowaliśmy dalszą trasę przez Hel i stamtąd tramwajem wodnym do Trójmiasta. Niestety okazało się, że kursuje tylko do 31 sierpnia. Ruszyliśmy główną drogą w stronę Gdyni.
Przeprawa przez miasto nie należało do najprzyjemniejszych, całe szczęście w Sopocie trafiliśmy na ścieżkę rowerową która prowadziła niedaleko Opery Leśnej, a dalej praktycznie do samego Gdańska. Końcowy odcinek to dosłownie autostrada - nawierzchnia asfaltowa zamiast kostki. Można tak jechać cały czas.

Ratusz Głównego Miasta w Gdańsku nocą © px

Sam Gdańsk to już odrębna historia. Aby zwiedzić całe miasto trzeba poświęcić przynajmniej jeden dzień. Mieliśmy dwie godziny do pociągu więc obejrzeliśmy położone blisko samego dworca Stare Miasto, Stocznię Gdańską oraz Pomnik Poległych Stoczniowców. Miasto nocą prezentuje się rewelacyjną, do tego tylko dodać przyjazną dla rowerzystów infrastrukturę - na większości znaków w centrum widnieje dopisek "Nie dotyczy rowerów".
Niestety musieliśmy zakończyć naszą wyprawę w tym miejscu, Rafała bolał już od kilku dni strasznie kark. Bynajmniej mimo to wyprawa oczywiście wypaliła, udało nam się nie tylko zobaczyć sporo ciekawych miejsc jak i nabrać pewnego doświadczenia.
Większość nadmorskich miejscowości wygląda dosłownie tak samo - te same stragany, budki z lodami, bary, kebaby... A to wszystko w każdym miejscu praktycznie na jednej ulicy.
Za to niektóre miejscowości charakteryzują wyjątkowe cechy. Czy to położenie przy klifach, ruchome wydmy, rezerwat czy zabytkowa architektura. Właśnie dlatego warto wybrać się na polskie wybrzeże.

Polskim wybrzeżem - Słupsk - Żarnowiec

Piątek, 3 września 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Sakwy, 100 - 200km
Dziś z Ustki wyruszyliśmy do Słupska i stamtąd prosto drogą wojewódzką 213 w stronę Żarnowca. Postanowiliśmy trochę nadgonić i nie jechać bezpośrednio przy morzu, nie widziało nam się kolejne pchanie rowerów. Do tego nie było na tym odcinku według mapy dobrej drogi w bezpośredniej bliskości wybrzeża.
Ogólnie trasa jest dość spokojna i z dobrej jakości asfaltu. Od Wicka teren zaczyna ładnie falować. Można wreszcie nacieszyć się dłuższymi niż do tej pory zjazdami, ale oczywiście z drugiej strony są podjazdy. Droga robi się ciekawa.
Po około 35 km dojeżdżamy do Wierzchucina, z czego 7 udało się przejechać za ciągnikiem. Zaraz za miejscowością widać j. Żarnowieckie, a tablica informacyjna zaprasza nas do odwiedzenia największej w Polsce elektrowni szczytowo-pompowej położonej w miejscowości Czymanowo (około 11 km od głównej trasy).
Niestety zrezygnowaliśmy z tej atrakcji, robiło się już późno i zaczęliśmy szukać noclegu. Znaleźliśmy camping w Lubkowie.

:: Nie mogło oczywiście z wyprawy nad morze zabraknąć zdjęć z zachodu słońca ::
Mewa o zachodzie słońca © px