Wpisy archiwalne w kategorii

Sakwy

Dystans całkowity:4543.19 km (w terenie 333.00 km; 7.33%)
Czas w ruchu:245:01
Średnia prędkość:18.54 km/h
Maksymalna prędkość:76.62 km/h
Suma podjazdów:27376 m
Maks. tętno maksymalne:171 (85 %)
Maks. tętno średnie:137 (68 %)
Suma kalorii:33909 kcal
Liczba aktywności:44
Średnio na aktywność:103.25 km i 5h 34m
Więcej statystyk

Polskim wybrzeżem - Władysławowo - Trójmiasto

Sobota, 4 września 2010 · Komentarze(2)
Kategoria Sakwy, 100 - 200km
Noc była chłodna i deszczowa, czuć już zbliżającą się jesień. Całe szczęście dzień był słoneczny.
Dziś kierunek Władysławowo. Wybraliśmy drogę która prowadziła przez Jastrzębią Górą. Nazwa miejscowości nie jest przypadkowa, do centrum prowadzi całkiem niezły podjazd, a na samym szczycie czeka na nas piękny widok na morze. Do tego jeszcze ciekawie prezentuje się restauracja w nieczynnym samolocie na tle nieba, warto chociaż na chwilę przystanąć w tym miejscu.
Z Jastrzębiej Góry do samego Władysławowa czeka nas jazda drogą z kostki. Jest dość równa więc całkiem da się jechać.
Jak już jesteśmy na miejscu obowiązkowo trzeba się przejść promenadą wzdłuż morza.
Planowaliśmy dalszą trasę przez Hel i stamtąd tramwajem wodnym do Trójmiasta. Niestety okazało się, że kursuje tylko do 31 sierpnia. Ruszyliśmy główną drogą w stronę Gdyni.
Przeprawa przez miasto nie należało do najprzyjemniejszych, całe szczęście w Sopocie trafiliśmy na ścieżkę rowerową która prowadziła niedaleko Opery Leśnej, a dalej praktycznie do samego Gdańska. Końcowy odcinek to dosłownie autostrada - nawierzchnia asfaltowa zamiast kostki. Można tak jechać cały czas.

Ratusz Głównego Miasta w Gdańsku nocą © px

Sam Gdańsk to już odrębna historia. Aby zwiedzić całe miasto trzeba poświęcić przynajmniej jeden dzień. Mieliśmy dwie godziny do pociągu więc obejrzeliśmy położone blisko samego dworca Stare Miasto, Stocznię Gdańską oraz Pomnik Poległych Stoczniowców. Miasto nocą prezentuje się rewelacyjną, do tego tylko dodać przyjazną dla rowerzystów infrastrukturę - na większości znaków w centrum widnieje dopisek "Nie dotyczy rowerów".
Niestety musieliśmy zakończyć naszą wyprawę w tym miejscu, Rafała bolał już od kilku dni strasznie kark. Bynajmniej mimo to wyprawa oczywiście wypaliła, udało nam się nie tylko zobaczyć sporo ciekawych miejsc jak i nabrać pewnego doświadczenia.
Większość nadmorskich miejscowości wygląda dosłownie tak samo - te same stragany, budki z lodami, bary, kebaby... A to wszystko w każdym miejscu praktycznie na jednej ulicy.
Za to niektóre miejscowości charakteryzują wyjątkowe cechy. Czy to położenie przy klifach, ruchome wydmy, rezerwat czy zabytkowa architektura. Właśnie dlatego warto wybrać się na polskie wybrzeże.

Polskim wybrzeżem - Słupsk - Żarnowiec

Piątek, 3 września 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Sakwy, 100 - 200km
Dziś z Ustki wyruszyliśmy do Słupska i stamtąd prosto drogą wojewódzką 213 w stronę Żarnowca. Postanowiliśmy trochę nadgonić i nie jechać bezpośrednio przy morzu, nie widziało nam się kolejne pchanie rowerów. Do tego nie było na tym odcinku według mapy dobrej drogi w bezpośredniej bliskości wybrzeża.
Ogólnie trasa jest dość spokojna i z dobrej jakości asfaltu. Od Wicka teren zaczyna ładnie falować. Można wreszcie nacieszyć się dłuższymi niż do tej pory zjazdami, ale oczywiście z drugiej strony są podjazdy. Droga robi się ciekawa.
Po około 35 km dojeżdżamy do Wierzchucina, z czego 7 udało się przejechać za ciągnikiem. Zaraz za miejscowością widać j. Żarnowieckie, a tablica informacyjna zaprasza nas do odwiedzenia największej w Polsce elektrowni szczytowo-pompowej położonej w miejscowości Czymanowo (około 11 km od głównej trasy).
Niestety zrezygnowaliśmy z tej atrakcji, robiło się już późno i zaczęliśmy szukać noclegu. Znaleźliśmy camping w Lubkowie.

:: Nie mogło oczywiście z wyprawy nad morze zabraknąć zdjęć z zachodu słońca ::
Mewa o zachodzie słońca © px

Polskim wybrzeżem - Darłowo - Ustka

Czwartek, 2 września 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Sakwy, 050 - 100km
Wstaliśmy dość późno po ciężkim poprzednim dniu i deszczowym poranku. Leniwie zebraliśmy się i ruszyliśmy w stronę Darłowa.
Pogoda znacznie się poprawiła, ale dał o sobie znać wmordewind, dokuczał przez większość trasy.
W Darłowie skierowaliśmy się od razu w stronę Darłówka Zachodniego. Przez ten fragment na horyzoncie towarzyszył nam widok wiatraków elektrowni wiatrowej.
Po dojeździe na miejsce weszliśmy na portowy falochron. Fale mocno rozbijały się o beton i ich fragment przedostawał się na przejście. Dzięki temu można było się trochę orzeźwić. Kierunek Ustka.
Pozostałości po fali © px


W Ustce zwiedziliśmy centrum, przejechaliśmy najbardziej turystyczną ulicą pod sam port i obejrzeliśmy latarnię morską. Później bezskutecznie szukaliśmy kartusza z gazem. Nie mogliśmy znaleźć z pomocą ludzi żadnego sklepu turystycznego. Udało się za to załatwić nocleg w ośrodku "Borowinka" gdzie mieliśmy do dyspozycji niezłą kuchnię z gazem i czajnikiem. Czego chcieć więcej.

Polskim wybrzeżem - Kołobrzeg - Mielno - Dąbki

Środa, 1 września 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Sakwy, 050 - 100km
Po spokojnej, bezdeszczowej (tym razem) nocy udaliśmy się w stronę Kołobrzegu.
Zaraz po wjeździe do miasta skierowaliśmy się w stronę portu i plaży. Obejrzeliśmy latarnię morską, przeszliśmy się kawałek promenadą - wszędzie te same stragany, budki i pamiątki, normalnie Deja Vu.
Czym prędzej poszliśmy na plażę którą kawałek się nawet przejechaliśmy. Przy wodzie całkiem dobrze się jeździ, nawet z sakwami i na oponach 1.5". Robi się ciekawiej jak przychodzi fala i nas podmywa. Ogólnie lepiej unikać słonej wody, może działać destrukcyjnie na sprzęt.
Jazda po plaży w Kołobrzegu © px

Latarnia morska w Kołobrzegu © px


Z Kołobrzegu kierowaliśmy się trasą na Koszalin. W okolicach Sianożęt kierowaliśmy się czerwonym szlakiem latarni morskich. W pewnym miejscu przejeżdżaliśmy przez czynne lotnisko, ścieżka szlaku jest nawet wymalowana na płycie lotniska. Na jednym z kamieni widać oznaczenie szlaku "Bike the Baltic" który na tym fragmencie łączy się z naszym.
Bike the Baltic © px


:: A przed lotniskiem minęliśmy zadupie - nic dodać, nic ująć ::
Zadupie - w czystej postaci © px


Przejeżdżamy Ustronie Morskie i kierujemy się dalej czerwonym szlakiem do Gąsek gdzie czeka na nas latarnia morska. Niestety dalej fragment ulicy jest remontowany i musimy jechać do Mielna inną trasą.
Latarnia morska w Gąskach © px


Z Mielna jazda początkowo asfaltem do Łazów gdzie postanowiliśmy nie omijać jeziora Bukowo, a przejechać fragment plażą.
Niestety ten sprytny plan się nie udał i całą trasę musieliśmy pchać nasze obładowane rowery w grząskim piasku. Nawet część blisko można nie polepszała zbytnio sytuacji - wieczorem woda nie wysychała tak szybko jak za dnia i przez to piasek się za bardzo nie utwardził.
I tak przez 4 kilometry.
Po drodze spotkaliśmy miłe małżeństwo, zamieniliśmy z nimi parę słów i nawet dostaliśmy w prezencie po bursztynie.
Po parogodzinnym "spacerze" wylądowaliśmy w okolicach Dąbków. Całe szczęście udało się załatwić szybko nocleg w pobliskim ośrodku. Zmordowani zjedliśmy kolację praktycznie na zimno, bo skończył się kartusz z gazem i runęliśmy szybko spać w namiocie.

Polskim wybrzeżem - Trzebiatów - Dźwirzyno

Wtorek, 31 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Sakwy, 050 - 100km
Rano pogoda w sam raz do przyjemnej jazdy, nie padało więc odebraliśmy już wysuszone rzeczy i ruszyliśmy zwiedzać Międzyzdroje.
Miasto bardzo ładnie się prezentuje, deptaki z nowej kostki oraz sporo luksusowych hoteli. Oczywiście nie mogło się obyć bez odwiedzenia osławionej "Alei Gwiazd", w skrócie - 100m kostki i odlewów rąk. Ci bardziej zasłużeni mają swoje miejsca przy skraju ścieżki każdy w indywidualnym kształcie, odpowiadającym największemu dziełu.
Aleja Gwiazd w Międzyzdrojach © px


Morze praktycznie przez cały czas naszej wyprawy było dość wzburzone przez wiatr, który zresztą dokuczał wiejąc w twarz. Bynajmniej dzięki temu było ciekawiej i widoki nabierały pewnego uroku.
Wzburzone morze © px


Po wyjeździe z Międzyzdrojów można odwiedzić rezerwat żubrów, my za to zjechaliśmy zaraz za miastem na punkt widokowy umieszczony na Wzgórzu Gosań. Z niego można podziwiać klify i samo morze. Wjazd na niego jest dosłownie z głównej trasy, tylko trzeba kawałek ponieść rower po schodach.
Po opuszczeniu wyspy Wolin zwodzonym mostem kierowaliśmy się w stronę Trzebiatowa.
Nad morzem podziwialiśmy dosłownie autostradę chmur. Ciągnęły się z północy nad Polskę, widok nadzwyczajny - tak jakby rozdzielały niebo na dwie części.
Autostrada chmur © px


W Trzęsaczu koniecznie trzeba zobaczyć klify na których skraju dosłownie możemy jechać - prowadzi tam czerwony szlak. Jazda krawędzią, do tego szybujący nad nami paralotniarze. To wszystko dostarcza niezłych wrażeń. Dalej ciekawie wije się wąską, leśną ścieżka i oto tak lądujemy w Rewalu.
Klify oraz ruiny kościoła w Trzęsaczu © px

Jazda na skraju klifu © px


Kolejny przystanek w Trzebiatowie gdzie oglądamy mury miasta, basztę oraz kościół.
Miasto opuszczamy trasą na Mrzeżyno. Po dojeździe na miejsce skręcamy od razu na Dźwirzyno. Robi się późno. Skoczyliśmy jeszcze tylko na plażę podziwiać zachód słońca i trzeba szukać pola namiotowego. Udało się znaleźć jedno na wylocie z miasta gdzie "okazyjnie" przenocowaliśmy.

Polskim wybrzeżem - Świnoujście - Międzyzdroje

Poniedziałek, 30 sierpnia 2010 · Komentarze(2)
Kategoria Sakwy, < 050km
Rano pobudka, pociąg do Warszawy, spotkanie z Rafałem i jazda do Świnoujścia.
Na miejscu byliśmy około godziny 16:00, przywitała nas dość ponura, deszczowa pogoda. Całe szczęście na razie było sucho.
Niedaleko stacji PKP znajduje się prom którym za darmo można dostać się do centrum miasta. Po paru minutach przeprawy mogliśmy zacząć zwiedzać miasto i zobaczyć granicę z Niemcami.
W samym mieście oda razu widać sporo tablic rejestracyjnych z literką "D", koniec sierpnia, a ruch całkiem spory. Drogę do niemieckiej granicy zdobią stragany (oczywiście polskie) z przeróżnymi produktami. Jednakże warto zacząć stamtąd swą podróż, ze samej zachodniej granicy. Sam pas przygraniczny wygląda ciekawie. Długa, pusta, ciągnąca się w nieskończoność droga.
Przejście graniczne z Niemcami w Świnoujściu © px

Jak już mamy za sobą skrajny zachodni słupek to czas udać się na wschód. Po drodze w niedalekiej odległości od brzegu przejeżdżamy przez kilka wojskowych fortów oraz promenadę. Warto zobaczyć jeszcze samą latarnię morską.
Rowery na wakacjach © px

Zaraz po wyjeździe ze Świnoujścia zmoczył nas konkretny deszcz, mokrzy doturlaliśmy się do Międzyzdrojów na pole namiotowe zaraz przy wlocie do miasta gdzie dzięki uprzejmości właściciela wysuszyliśmy ubrania i najważniejsze - buty.

Wybrzeżem i wschodnią granicą - dzień VII

Czwartek, 26 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 100 - 200km, Sakwy
Przy śniadaniu oczywiście towarzyszył nam jakiś "zwierz", dziś to był wygłodniały pies, zasuwał ostro każdą suchą kromkę chleba.
Śniadanie z psem © px


Dziś już wyłącznie kierowaliśmy się w stronę domu - Mińska Mazowieckiego. Pozostało ok. 140 km, a watr w twarz nie odpuszczał. Zapowiadał się męczący powrót.
Jechaliśmy w kierunku Siemiatycz. Nie mogło zabraknąć paru cwaniaków na rowerach co chcieli nas prześcignąć na podjeździe - wystarczyło trzymać swoje tempo. Na miejscu drugie śniadanie oczywiście drugie śniadanie w Biedronce i kierunek Węgrów.
Sokołów Podlaski przywitał nas masą reklam wędlin z Sokołowa, więc nie mogło się obyć bez spróbowania ich produktów z firmowego sklepu. Jak dla mnie smakuje tak samo jak wszędzie.
W Drohiczynie wstąpiliśmy na Górę Zamkową z której można podziwiać widok na zakręt rzeki Bug jak i okoliczne miejscowości. Warto tam na chwileczkę wstąpić i odpocząć. W samym Drohiczynie trzeba się kierować na południe drogą z kostki, niedaleko kościoła.
Przed Kałuszynem doładowanie koksu i finisz już w lekkim zmroku do Mińska.
Powrót o zachodzie słońca © px


Reasumując, zobaczyliśmy wiele ciekawych miejsc, nabyliśmy sporo nowych doświadczeń. W sumie przejechaliśmy 884.28 km w ciągu 7 dni.

Wybrzeżem i wschodnią granicą - dzień VI

Środa, 25 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 100 - 200km, Sakwy
Dziś wyjątkowo wcześnie się rano ogarnęliśmy i ruszyliśmy w stronę Białowieży. Już praktycznie jesteśmy na miejscu, tylko jeszcze szybkie śniadanie w Narwi i jazda dalej.
Większość drogi dokuczał nam konkretny wmordewind, ale jakoś powoli się udało. W pewnym momencie nawet próbowałem zrobić żagiel z płachty, ale średnio się udało ;)

:: Jak to mawiają - "Koks i do przodu!" ::
Koks i do przodu! © px


:: Po drodze mijaliśmy pełno cerkwi, jak widać przy granicy różnice delikatnie się zacierają ::
Jedna z wielu Cerkwi przy wschodniej granicy © px


Do Białowieży dojechaliśmy jedyną asfaltową drogą która prowadziła lasem, a właściwie przez Puszczę Białowieską gdzie mogliśmy poznać część jej uroków - powalone, pozostawione losowi drzewa.
Na samym wjeździe do Białowieży przywitały nas ruiny spalonego hotelu.
Spalony hotel Soplicowo na wjeździe do Białowieży © px


Same miasto jest bardzo ciekawe, można pochodzić ładnym parkiem wzdłuż kilku jeziorek, obejrzeć zabytkowe budowle.
Dalej skierowaliśmy się dla samej zasady w stronę granicy z Białorusią. Nie jest bynajmniej daleko, ok. 4 km w jedną stronę. Na przejściu spotkała nas miła niespodzianka, nowy budynek, dosłownie pachnący nowością. Jest czym się pochwalić. Nadmienię tylko, że to jest wyłącznie piesze przejście graniczne, rowery też się załapują. Podczas naszej wizyty nikogo nie spotkaliśmy kto by ją przekraczał i do niej zmierzał.
Przejście graniczne do Białorusi w Grudkach © px


Po wyjeździe z Białowieży kierowaliśmy się już w stronę domu.
Przed Siemiatyczami udało nam się przenocować u pewnej rodziny na podwórku. Nawet w nocy nam już nie przeszkadzała pobliska impreza.

Wybrzeżem i wschodnią granicą - dzień V

Wtorek, 24 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 100 - 200km, Sakwy
Dopiero nad ranem poczuliśmy jak faktycznie te pole namiotowe było twarde, wszystko nas praktycznie bolało. Więc z bolącymi plecami ruszyliśmy przez Augustów.
Pogoda nas nie rozpieszczała, ale podziwianie ciemnych chmur nad jeziorem też ma swój urok.
Do tego na dzień dobry 15% podjazd ścieżką rowerową gdzie na szczycie czekało na nas małe rondo.
Ładny podjazd w Augustowie © px


Po przebiciu przez miasto i obejrzeniu jego centrum skierowaliśmy się centralnie na Białystok główną trasą - jak się później okazało to był błąd. Z początku ładne pobocze, a czym później to gorzej. Brak pobocza oraz skrajna część jezdni w opłakanym stanie. Bynajmniej jadąc z pieśnią "Tiry! Tiry! Tyry! Tyry!" na ustach dojechaliśmy do celu.

:: Po drodze przejeżdżaliśmy przez Korycin - miasto naprawdę wartę uwagi. Ciekawy wiatrak oraz zabytkowy kościół. ::
Wiatrak w Korycinie © px

W Białymstoku naprawdę miło się zaskoczyliśmy - ścieżka rowerowa z prawdziwego zdarzenia i do tego ma jeszcze wydzielone pasy. Jeśli chodzi o same miasto to jest dość duże i zatłoczone (w porównaniu z innymi okolicznymi). Nie mieliśmy zbyt dużo czasu na zwiedzanie więc praktycznie tylko je przelecieliśmy i tylko trochę obejrzeliśmy centrum.
Ścieżka rowerowa w Białymstoku © px

Od Białegostoku kierowaliśmy się na Białowieżę trasą najpierw krajową 19, a od Zabłudowa numer 685, aż do Hajnówki.
Przed Narwią rozbiliśmy się gdzieś w lesie i jakby można było się tego domyśleć - nocą towarzyszyła nam konkretna zlewa. Po takim dystansie i tak już nam nic nie przeszkadzało.

Wybrzeżem i wschodnią granicą - dzień IV

Poniedziałek, 23 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 100 - 200km, Sakwy
Na start obfite śniadanie i dodatkowo nakarmiliśmy wygłodniałego kota który do nas się przyłączył, chlebem z masłem czekoladowym (samego to nie chciał).
Ogarnęliśmy całe nasze miejsce biwakowe, podziękowaliśmy za gościnę i ruszyliśmy dalej w trasę. Tym razem kierunek - Wiżajny.
Nocleg u miłej Pani na podwórku © px

Głodny kociak © px

Jadąc trasą 651 zajechaliśmy do Stańczyków, aby zobaczyć dwa ogromne wiadukty kolejowe. Praktycznie do samej miejscowości czekał nas zjazd. Miejsce naprawdę warte lekkie zboczenia z trasy i opłaceniu 2 zł za wejście. Swoją wielkością robi niezłe wrażenie.
Wiadukt kolejowy w Stańczykach © px

:: Tego nie polecam robić ;) ::
No to lecim! © px

Za Przesławkami dotarliśmy do "trójstyku" granic - Polska - Rosja - Litwa. Do tego jeszcze doszła granica województw.
Trójstyk granic - PL - RUS - LT © px

Na granicy województw - podlaskiego i warmińsko-mazurskiego © px

:: Po drodze Bodek skupywał len - dobry biznes ::
Len kupię! © px

W drodze nad jezioro Hańcza odwiedziliśmy Smolniki, a właściwie mały ośrodek wypoczynkowy.
Powiewające flagi w Smolnikach © px

Po przeczekaniu przelotnych opadów chwila odpoczynku nad samym jeziorem, jest tam naprawdę ładnie i do tego można spokojnie usiąść na ławkach pod małym daszkiem. Dla zmotoryzowanych niedaleko znajduje się parking. Mimo nieciekawej pogody trochę ludzi się kąpało.
Nad Hańczą © px

Po krótkim odpoczynku i posiłku nad Hańczą ruszyliśmy dalej w drogę. Natknęliśmy się na oznaczoną platformę widokową z której można podziwiać prawdziwy mazurski krajobraz - jeziora i górki. Drogę urozmaicały nam liczne podjazdy i zjazdy. Nie można było się nudzić.
Mazurki krajobraz © px

Na koniec dnia, właściwie już w nocy znaleźliśmy pole namiotowe w Augustowie. Oczywiście nie mogło zabraknąć nocnej ulewy.