Główny Szlak Sudecki - bikepacking - dzień 3
Wtorek, 9 lipca 2013
· Komentarze(0)
Kategoria 050 - 100km, Bikepacking, Teren
Stół jak to stół całkiem twardy, ale jak dla mnie dobrze się spało - najważniejsze, że spokojnie.
Już standardowo śniadanie i w drogę. Z rana ogólnie jakoś ciężko mi się jedzie, dopiero po kilku godzinach nabieram pełni sił.
Praktycznie na dzień dobry szlak prowadzi w niewielkiej odległości od punktu widokowego na skałce "Ostra Mała" gdzie wchodzę i naprawdę jest co podziwiać. Dla takich widoków się jedzie.
Podziwianie, podziwianiem, ale trzeba jechać dalej. Wczoraj trochę zrobiłem podjazdu, więc czekał mnie zjazd który okazał się zaskakująco trudny, miejscami musiałem sprowadzać rower. Dość stromo do tego korzenie i kamienie w wąskiej rynnie.
Ogólnie mam szczęście co wycinek lasów - bardzo często na nie trafiam (teraz jest na nie sezon?) i oczywiście wycinają te drzewa z oznaczeniami szlaków...
Dalej droga ciekawie prowadzi lasami przez góry, miejscami można naprawdę się pogubić, ale dość szybko odnajduję właściwą drogę. Ogólnie jedzie się przyjemnie bez większych problemów - jedynie końcówka zjazdu do miejscowości Szarocin jest ostra - zjeżdżałem strumykiem w wąskiej rynnie. Na podejściach w oddali widać już jezioro Bukowskie.
Ciekawym miejscem na trasie jest punkt widokowy na szczycie Zadzierna - jest on umieszczony na skałce gdzie rozpościera się wspaniała panorama na jezioro Bukowskie. Pogoda tego dnia jest super więc widoki też zachwycają. Termometr w cieniu pokazuje jakieś 28 st.
Po zjeździe z Zadziernej robię mały postój i przy okazji przyglądam się tylnej oponie. Na wyjazd była założona nowa, a już widać jej znaczne zużycie - kamienie i częste blokowanie koła na stromych zjazdach daje ostro popalić - aby tylko do końca wytrzymała.
Moje szczęście co do wycinek drzew utrzymuje się niezmiennie. Tym razem nie ma to jak położone bale ściętych drzew na środku ścieżki - rower trzeba przenosić.
W Lubawce zatrzymuję się na chwilę, aby coś zjeść i zmieniam już mapę na Sudety Środkowe.
Trasa prowadzi dość przyjemnie, większość można przejechać.
W Grzędach Górnych muszę uzupełnić wodę, jest to ostatnia większa miejscowość przed dłuższym górskim fragmentem. Jak na złość jedyny sklep we wiosce jest otwarty tylko rano i wieczorem - ja w południe się już nie łapię. Całe szczęście sołtys przyszedł mi z pomocą i napełnił bidony świeżą wodą prosto z gór.
Z Grzęd rozpoczyna się dość wymagający podjazd na Lesistą Wielką - cały udaje mi się podjechać. Nie było łatwo, ale się udało!
Z małymi problemami z nawigacją, ale ogólnie sprawnie zjeżdżam do Sokołowska.
Miejscowość bardzo ciekawa i wręcz w pewnym stopniu charakterystyczna ze względu na styl zabudowań oraz ruiny sanatorium dr Hermana Brehmera - Grunwald. Niezwykły widok.
Umieszczony w centrum drogowskaz kieruje mnie w stronę schroniska Andrzejówka, gdzie po analizie mapy uda mi się dostać - cel na dziś został ustawiony.
Zaczyna się niewinnie, ale podejście z rowerem pod Bukowiec to jest nie lada wyzwanie.
Zmęczenie po całym dniu jazdy daje o sobie znać i muszę raz pchać rower, raz podchodzić i tak w kółko na zmianę. Metr za metrem, krok za krokiem i jakoś udaje się zdobyć szczyt.
Dalej okazuje się, że nie jest łatwiej - odległość na mapie naprawdę nieznaczna, ale szlak jest wymagający. Sporo trawersuje szczyty wąskim singlem - tylko miejscami udaje mi się jechać. Po drodze źle odbijam i ląduje przy kamieniołomie - przynajmniej upewniam się, że jest już dość blisko.
Jeszcze tylko kilka podejść, zjazdów, spychania i ląduję pod schroniskiem Andrzejówka.
Końcówka naprawdę była ciężka i jak już dotarłem do celu to można odetchnąć z ulgą.
Rozbijam namiot pod schroniskiem, biorę prysznic i jem ciepły posiłek na stołówce - taka mała nagroda za dziś.
Było dużo prowadzenia i wbrew pozorom sporo przewyższeń. Jak się okazało licznik nie liczy mi dobrej sumy przewyższeń ponieważ bierze tylko pod uwagę zmianę wartości jedynie podczas jazdy, kiedy pokazuje jakąś prędkość. Niestety podczas ostrego podprowadzania prędkość często wynosi zero, więc przewyższenia nie są liczone... Wartości niestety więc mogą być sporo zaniżone.
avCAD: 70
Już standardowo śniadanie i w drogę. Z rana ogólnie jakoś ciężko mi się jedzie, dopiero po kilku godzinach nabieram pełni sił.
Praktycznie na dzień dobry szlak prowadzi w niewielkiej odległości od punktu widokowego na skałce "Ostra Mała" gdzie wchodzę i naprawdę jest co podziwiać. Dla takich widoków się jedzie.
Ścieżka pod "Ostrą Małą"© px
Podejscie na punkt widokowy na skałce "Ostra Mała"© px
Panorama z punktu widokowego na skałce "Ostra Mała"© px
Podziwianie, podziwianiem, ale trzeba jechać dalej. Wczoraj trochę zrobiłem podjazdu, więc czekał mnie zjazd który okazał się zaskakująco trudny, miejscami musiałem sprowadzać rower. Dość stromo do tego korzenie i kamienie w wąskiej rynnie.
Ogólnie mam szczęście co wycinek lasów - bardzo często na nie trafiam (teraz jest na nie sezon?) i oczywiście wycinają te drzewa z oznaczeniami szlaków...
Ścieżka po wycince© px
Dalej droga ciekawie prowadzi lasami przez góry, miejscami można naprawdę się pogubić, ale dość szybko odnajduję właściwą drogę. Ogólnie jedzie się przyjemnie bez większych problemów - jedynie końcówka zjazdu do miejscowości Szarocin jest ostra - zjeżdżałem strumykiem w wąskiej rynnie. Na podejściach w oddali widać już jezioro Bukowskie.
Widok na jezioro Bukowskie© px
Ciekawym miejscem na trasie jest punkt widokowy na szczycie Zadzierna - jest on umieszczony na skałce gdzie rozpościera się wspaniała panorama na jezioro Bukowskie. Pogoda tego dnia jest super więc widoki też zachwycają. Termometr w cieniu pokazuje jakieś 28 st.
Na tle jeziora Bukowskiego z Zadziernej© px
Panorama z punktu widokowego na szczycie Zadzierna© px
Po zjeździe z Zadziernej robię mały postój i przy okazji przyglądam się tylnej oponie. Na wyjazd była założona nowa, a już widać jej znaczne zużycie - kamienie i częste blokowanie koła na stromych zjazdach daje ostro popalić - aby tylko do końca wytrzymała.
Zużyta opona po kilku dniach jazdy© px
Moje szczęście co do wycinek drzew utrzymuje się niezmiennie. Tym razem nie ma to jak położone bale ściętych drzew na środku ścieżki - rower trzeba przenosić.
Wycinka lasu po całości - bale na środku ścieżki© px
W Lubawce zatrzymuję się na chwilę, aby coś zjeść i zmieniam już mapę na Sudety Środkowe.
Trasa prowadzi dość przyjemnie, większość można przejechać.
W Grzędach Górnych muszę uzupełnić wodę, jest to ostatnia większa miejscowość przed dłuższym górskim fragmentem. Jak na złość jedyny sklep we wiosce jest otwarty tylko rano i wieczorem - ja w południe się już nie łapię. Całe szczęście sołtys przyszedł mi z pomocą i napełnił bidony świeżą wodą prosto z gór.
Z Grzęd rozpoczyna się dość wymagający podjazd na Lesistą Wielką - cały udaje mi się podjechać. Nie było łatwo, ale się udało!
Przystanek na "Lesista Wielka"© px
Z małymi problemami z nawigacją, ale ogólnie sprawnie zjeżdżam do Sokołowska.
Miejscowość bardzo ciekawa i wręcz w pewnym stopniu charakterystyczna ze względu na styl zabudowań oraz ruiny sanatorium dr Hermana Brehmera - Grunwald. Niezwykły widok.
Umieszczony w centrum drogowskaz kieruje mnie w stronę schroniska Andrzejówka, gdzie po analizie mapy uda mi się dostać - cel na dziś został ustawiony.
Ruiny sanatorium dr Hermana Brehmera - Grunwald© px
Punkt przecięcia szlaków w Sokołowsko© px
Zaczyna się niewinnie, ale podejście z rowerem pod Bukowiec to jest nie lada wyzwanie.
Zmęczenie po całym dniu jazdy daje o sobie znać i muszę raz pchać rower, raz podchodzić i tak w kółko na zmianę. Metr za metrem, krok za krokiem i jakoś udaje się zdobyć szczyt.
Dalej okazuje się, że nie jest łatwiej - odległość na mapie naprawdę nieznaczna, ale szlak jest wymagający. Sporo trawersuje szczyty wąskim singlem - tylko miejscami udaje mi się jechać. Po drodze źle odbijam i ląduje przy kamieniołomie - przynajmniej upewniam się, że jest już dość blisko.
Kamieniołom niedaleko Andrzejówki© px
Jeszcze tylko kilka podejść, zjazdów, spychania i ląduję pod schroniskiem Andrzejówka.
Końcówka naprawdę była ciężka i jak już dotarłem do celu to można odetchnąć z ulgą.
Rozbijam namiot pod schroniskiem, biorę prysznic i jem ciepły posiłek na stołówce - taka mała nagroda za dziś.
Było dużo prowadzenia i wbrew pozorom sporo przewyższeń. Jak się okazało licznik nie liczy mi dobrej sumy przewyższeń ponieważ bierze tylko pod uwagę zmianę wartości jedynie podczas jazdy, kiedy pokazuje jakąś prędkość. Niestety podczas ostrego podprowadzania prędkość często wynosi zero, więc przewyższenia nie są liczone... Wartości niestety więc mogą być sporo zaniżone.
Rozbity namiot pod schroniskiem Andrzejówka© px
avCAD: 70