Tym razem na LŚR w Mieni. Było całkiem przyjemnie nie licząc tego nowego odcinka pokrytego dosłownie żwirem - chyba naprawdę szykuje się asfalt w tamtym miejscu.
Wycieczką zaczęliśmy od odwiedzenia już tradycyjnie żwirowni w Kołbieli. Następnie stamtąd udaliśmy się w stronę, obiecująco się zapowiadającego zielonego szlaku pieszego. Rzeczywistość to zweryfikowała. Szlak był słabo oznaczony i w większości prowadził przez zarośnięte pola.
Po przeprawieniu się przez busz i las dostaliśmy się na trasę lubelską. Tam już prosto przez Bocian i Celestynów na czerwony szlak rowerowy. Po drodze odwiedziliśmy całkiem przypadkowo niemiecki bunkry.
Następnie w miejscu gdzie czerwony łączył się z niebieskim rowerowym - zboczyliśmy właśnie na niego. Jak to z nim bywa - jazda wzdłuż Świdra była kozacka. Nic dodać, nic ująć. Oczywiście nie mogło zabraknąć odpoczynku na plaży.
Po przejechaniu odcinka niebieskiego rowerowego wzdłuż Świdra udaliśmy się już prosto do domu przez Gliniankę, gdzie uratował nas otwarty w Boże Ciało sklep spożywczy i następnie odbiliśmy na Celinów.
O 8:30 ustawka z mocną ekipą z pracy pod Metrem na Placu Bankowym i jazda początkowo w stronę Wisły, aby jak w najbliższej odległości od brzegu dojechać do trasy Toruńskiej. Ogólnie się udało - głównie przebijanie się przez krzaczory, ale nawierzchnia ok, nie było za dużo piachu. Dalej to już został obrany kierunek na kanał który doprowadził nas po małych przygodach Anety z Pytonem nad samo Zegrze :) Po szybkich zakupach i znalezieniu dogodnego miejsca na plaży koniecznie trzeba było zanurzyć stopy w całkiem ciepłej wodzie. Niektórzy nawet pływali :)
Jak już mieliśmy się zbierać to przegoniła nas szybka i niespodziewana burza - ale toaleta nas przed nią uchroniła. Przed samym powrotem czekała nas bardzo smaczna strawa w Klepisku - pysznie, ale ceny też odpowiednie. Droga w stronę Warszawy to już klasycznie asfaltem połączonym częściowo szutrem (czerwony rowerowy) wzdłuż kanału do metra, gdzie z bólem się rozstaliśmy :) Ja za to widząc, że mam czekać 48 min na pociąg wolałem już wrócić rowerem do Mińska - byłem na miejscu nawet trochę wcześniej niż on - poniżej 28 km/h rzadko się schodziło :)
Po długim oczekiwaniu wreszcie wybrałem się w stronę Otwocka. Dojazd to trochę zmodyfikowana opcja przez Gliniankę i most w Kopkach. Na miejscu to już czysta jazda niebieskim, rowerowym szlakiem wzdłuż Świdra - ciśniecie do samego końca i odpoczynek na dość ciekawej górce z widokiem na część miasta :)
:: Tutaj widoczny nowy zakup - rogi PRO oraz lekko zmodyfikowane chwyty Ritchey Ergo locking, specjalnie do tych rogów ::
Jazda w stronę Majdana gdzie później można się natknąć na 8% podjazd - fakt, że krótki, ale takich ciekawostek nie ma za wiele w okolicy. Po dojeździe na sam szczyt i odbiciu w boczną, szutrową drogę czekał mnie kozacki zjazd - naprawdę długi jak na Mazowsze - tylko trochę piaszczysty. Powrotny podjazd był wyzwaniem.