Tym razem dojechałem do Otwocka przez Kołbiel i Celestynów. Oczywiście odwiedzona żwirownia - jest gdzie się pomęczyć. W Otwocku tylko kawałek niebieskim rowerowym, wreszcie trzeba zakupić tą mapę. Cały dzień niezły żar, pod koniec jak chciałem zakupić brakującą wodę to akurat sklep był zamknięty ;)
Następnego dnia staraliśmy się wyruszyć jak najwcześniej, ale po śniadaniu w restauracji "Pod Nietoperzem" (BTW bardzo dobre jedzenie) i po zakupach wyszło coś koło 11:00 ;)
:: Dalej już kierowaliśmy się czerwonym szlakiem, parę razy ze względu na słabe jego oznaczenie musieliśmy dodatkowo podjeżdżać - ale koksowania nigdy za dużo. Sporo trasy przejechaliśmy rowem przez pola. Ciekawie się jechało, wmordewind nie dokuczał tylko było strasznie gorąco ::
:: Niestety w połowie wypadu było już mniej przyjemnie, Sol zaliczył niezły lot przez kierę aka OTB na polnym zjeździe po wpadnięciu w głęboką rynnę. Efekt - pęknięty obojczyk, całe szczęście nic poważniejszego się nie stało, chociażby wygląd na to by wskazywał. Wracaj jak najszybciej na rower :) A to jest poświęcona koszulka, inaczej nie dało się jej zdjąć ::
Wystartowaliśmy z Olkusza niebieskim szlakiem, pogoda super się zapowiadała. Ogólnie super się jechało tylko dorwała nas burza i musieliśmy ją przeczekać. Niestety później była tylko ostra jazda w błocie. Bynajmniej nie zawróciliśmy ;)
:: Niedaleko Olkusza przejeżdżaliśmy przez krater - został nieźle zagospodarowany, rośnie tam szkółka drzew ::
Mufa suportu nasmarowana, sztyca wyczyszczona, łańcuch potraktowany Rohloff'em - większość trzasków zniknęło. Można jutro jechać na Jurę. Coś jednak tylko suport lekko trzeszczy - kończy pewnie żywot ;)
Z kumplem planowaliśmy objechać inny kawałek Kampinosu, ale niestety skończyło się na tym, że kumpel na podjeździe lekko rozwalił sobie kolano i musieliśmy na tym zakończyć naszą przygodę ;) Ale za to powrót do Mińska centralnie z wiatrem w plecy.
Wypełniając rowerowy obowiązek z C1ach'em i Krzyśkiem wybraliśmy się z Mińska na nasz narodowy tour. Wypad był bardzo udany, pogoda dopisała, spokojnie znaleźliśmy dobre miejsce - które w trakcie dość często zmienialiśmy.
:: Oto taki ciekawy pojazd pojawił się przed samym peletonem ::
Wracaliśmy już w nocy gdzie wstąpiliśmy do McDonald'a na stanie w niewyobrażalnej kolejce i przy okazji kupiliśmy lody ;) Dalej to już tylko ostre ciśnięcie do Mińska, bardzo dobrze mi się jechało. Na koniec mały rozjazd z C1ach'em po Mińsku, powrót do domu no i wreszcie pierwsza seta w tym sezonie ;) Dzięki ekipie z Wiązownej, że pociągnęli nas trochę na kole.