Miejscami trzeba było wypatrywać zacienionego postoju na odpocznek, Nina cały czas dzielnie jechała do przodu :* Sam zielony szlak jest bardzo pozytywny, dobrze się jedzie, chociaż ma kilka długich asfaltowych fragmentów. Nie wiem dlaczego dopiero teraz, ale wreszcie przejechałem centralnie przez stawy w Rudzie, robią naprawdę wspaniałe wrażenie - jedne z lepszych miejsc w okolicy :)
Mimo wszytko Ninę udało się wreszcie wyciągnąć w teren, a jechała bardzo dobrze - jest to całkowicie inna jazda niż asfalt, bardziej nieprzewidywalna i zaskakująca :)
Ustawka z Bodkiem na spokojny rozjazd po wczorajszym Maratonie. Celem było sprawdzenie czy istnieje zielony szlak niedaleko remizy w Jędrzejowie lub w Ludwinowie. W tym pierwszym niestety nie było, ale za to udało się w Ludwinowie odszukać.
Zaczął padać deszcz i zdecydowaliśmy na szybki powrót, ale coś źle skręciliśmy i zamiast szybko wrócić jechaliśmy z 20 km w dość sporym deszczu. Do tego w środku lasu, na szutrowej drodze spotkaliśmy człowieka który po prostu stał na skrzyżowaniu... I wskazał nam drogę - nie mogłem uwierzyć :D
Poranna ustawka z Kamilem i Sebą i szybka jazda na start maratonu Mazovi w Mrozach- tempo szło naprawdę dobre, a jeszcze nie wystartowaliśmy :) Tuż przed samym startem zaskoczyła nas wiewiórka, sprytnie schowała się w dziupli :)
Całość naprawdę dobrze się jechało, jak dla mnie to cisnąłem dość dobrze, a skończyło się na ok. 150 miejscu, Kamil ładnie poleciał z 100 lokatą tylko niestety Seba za mocno napierał, aż prawie urwał piastę - zaczęła wydawać podejrzane dźwięki i niestety uniemożliwiała jazdę z pełną mocą - chyba to jest pewnego rodzaju ogranicznik prędkości :) Ogólnie wyjazd bardzo udany!
Dalsza trasa poszła już pomyślnie - fragment którego bardzo dawno nie odwiedzałem, a mianowicie przez Kluki, Rządzę ze swymi wiatrakami aż do Jakubowa, a stamtąd już standard.
Jechało się bardzo dobrze do czasu jak zaczął najpierw padać grad masując twarz który następnie się rozpuścił na asfalcie, a wtedy doszedł do tego klasyczny deszcz przy 2 st. :) Niemniej jechało się twardo do domu, Nina cisnęła aż miło bez żadnego narzekania - naprawdę super cisnęła, a ręce odpadały i w butach basen (jak zresztą wszędzie) :)
Budzę się rano, a tu za oknem wprost rewelacyjna pogoda. Żadnej chmury na niebie i słońce świeci aż miło - taka zima to może być :) Przez okno widok na osiedle też niezły - samochody dosłownie były rozmrażane przez słońce, widać naprawdę dużą różnicę temperatur dzień / noc.
Poranna ustawka z Kamilem i Bartkiem oraz następnie szybka jazda asfaltem do Wiązownej gdzie wkroczyliśmy na sprawdzony, super czerwony szlak nad rzeką Mienią - singiel jak zwykle rewelacja!
Jak tylko go przejechaliśmy, odpoczynek pod Pomnikiem Lotnika i jedzenie. Następnie przejechaliśmy cały czarny szlak MTB, jedzenie i szybki powrót asfaltem do Mińska tak jak przyjechaliśmy - Kamil narzucił oczywiście odpowiednie tempo, a Bartek z którym pierwszy raz jechaliśmy nie zwolnił ani o kawałek, było git :)
Była też jeszcze jazda przez lasy do żwirowni w Kołbieli gdzie zawsze jest miło wracać. Ogólnie wyjazd bardzo udany, pogoda dopisała no i Nina chciała się ukryć w drzewie - ale nie ma tak łatwo! :)