Od początku zapowiadało się na deszcz, ale twardo pojechaliśmy z C1ach'em na rundę po Mazowieckim Parku Krajobrazowym. Prawdziwy deszcz złapał nas przed Celestynowem, akurat wtedy kiedy się zgubiliśmy i szukaliśmy drogi oraz podczas jazdy po dość sypkim piachu. Ostatecznie daliśmy radę, ale pojechaliśmy trochę skróconą trasą.
:: Rower tak zawisł po wyskoczeniu z małej hopy ::
Z początku objechaliśmy jedną pętle wyścigu Pucharu Mazowsza który odbędzie się za tydzień. Niby tylko 3 x 5 km ale dość trudne technicznie. Damy rade.
Później standardowa runda do Cegłowa przez Grzebowilk i Pogorzel. Cały czas dowalał niezły wiatr, tylko trochę pod koniec nie przeszkadzał. Na wylocie z Grzebowilka wpadliśmy w tunel za ciągnikiem, normalnie szło się miejscami 21 km/h. Doobrze, że tylko żadna belka na nas nie spadła.
Dalej już za Pogorzelą na podjeździe zobaczyliśmy dym w lesie nieźle zawiewany przez wiatr. Po długiej i burzliwej dyskusji postanowiliśmy uratować świat - ale ostani raz. Doszliśmy na miejsce i spotkaliśmy tubylców którzy pomogli nam gasić pole. Całe szczęście tylko lekko się zapaliło. Chwilę później przyjechała Straż i zabrała się za wykończeniówkę. Jak już wracaliśmy na miejce pożaru ciągneły całe rodziny z dziećmi jak do kościoła w niedzielę - pewnie dlatego, że usłyszeli, że za gaszenie zabarałem się ja z bratem.
Tytuł wszystko mówi :) Rano małe spotkanie i obgadanie ważniejszych zagadnień później już tylko jazda w stronę Siennicy bocznymi drogami, z Siennicy w stroną Starogrodu i koniec na kozackiej górce - Wólczańskiej górze. Zaliczyło się parę ładnych zjazdów, dobrze można tam ćwiczyć podjazdy - prawie jak góry :D
Ogólnie bardzo udany wyjazd z zawalistą ekipą, w sumie pierwszy raz dla mnie z tak liczną grupą :)
Jednak po haśle "Kto ostatni w Cegłowie to stawia lody" zaczął się sprint do znaku. Niestety Guluś pod koniec widząc, że już nie da rady wyskoczył na szczupaka na afalt jak to czasem robią w piłce nożnej czy biegach aby zyskać parę sekund. Niestety się nie udało. Tak już na serio to po prostu przy finiszowaniu na stojąco stojąca skręciła mu się za mocno kierownica ( jak się okazało która i tak była nie do końca dobrze skręcona) i nieszczęśliwie poszybował na jezdnię. Całe szczęście nic mu się nie stało, tylko nieźle się poobcierał i poobijał. Miałem taką małą apteczkę i złożylismy Gulusia do kupy.
Kask dobrze spełnił swoją rolę, ładnie zabsorbował udeżenie i się rozpadł. Jedynie bluza kolarska Magazynu Rowerowego wymaga naszycia łatki, ale to już drobiazg.
Później powoli podjechaliśmy na przystanek do Pogorzeli i wyruszyliśmy z niełym tempem (avg. ok. 28 km/h) z Tomkiem po samochód, aby szybciej zebrać się do domu. Jednak tak pięknie być nie mogło. Jak już zajeżdzamy po Gulusia spowrotem wyciekł nam cały płyn z chłodnicy... Szybki telefon po hol, jazda do mechanika i powrót. Miało nam to zająć 40 min, a skończyło się na prawie dwóch godzinach. Dzień cudów, nie ma co.
Jak to czwartkowa wspólna runda - najpierw mały lans po mieście, później kawałek po Mińsku, dalej do Jakubowa, Cegłów, Grzebowilk i powrót Całkiem wporzo, tylko znowu Tomkowi odkręciła się korba - za dużo smaru dali dziady.
Kumpel zakupił Kelly'sa Magnus, ostatki wyprzedaży rocznika '08 i wypadało by go trochę dotrzeć :) Ogólnie wszystko wporzo szło, ale po krótkiej jeździe po dziurawej szutrowej drodze odpadła prawa korba :D Chłopaky z serwisu za słabo dokręcili. No to co robić... Przez parę kilometrów wziełem kumpla na hol, prawdziwa masakra była pod górę. Wreszczie skoczyłem szybko do domu po klucz i się dokręciło korby. Teraz na razie wszystko gra :)
Pogoda kozacka, z rana ustawiłem się z Gulusiem i po raz pierwszy od dłuższego czasu końcówka już bez czapki pod kaskiem :D No i dłuższy dystans potwierdził, że nowa ramka jest wygodna.
Cierpliwośc do poprzedniej ramy z Salamandra dobiegła końca - była za duża (21,5") i tak trochę bez zastanowienia ją kupowałem.
Za to nowa (19,5") od Kelly'sa Imagine jest kozacka. Zawaliste kształty i profile rur. W dodatku jeszcze jest lżejsza. Ogólnie bardzo dobrze się na niej śmiga, już nie czułem pleców po jeździe oraz jest o wiele zwrotniejsza. Tylko, że mam 4 podkładki 10 mm pod mostkiem i tak średnio to się prezentuje, ale co tam :D Jest wporzo.
Miałem do wyboru wyruszyć na targi rowerowe, albo po prostu na rower. Wybrałem to drugie, taka zawalista pogoda, że nie mogłem tego odpuścić. W sumie po dłuższej przerwie trochę nie szło, ale to dopiero rozruch ;) Nie wiem czy przez to, że odjełem dwie podkładki pod mostkiem, ale trochę czuć kark.