Od 13:00 do 22:00 w biegu :D Najpierw spotkanie z Iwoną i jej nowym rowerem, szybkie ustawienie amorka oraz taki ogólny rzut okiem na niego - rewelacja, ładna anoda, płynna praca i duże możliwości regulacji (fajnie pyka pokrętło od regulacji tłumienia, w RS jest płynnie) :) Poza tym - piękna rama :D
Póżniej jazda na spotkanie z C1ach'em i kumplem z forum Mateuszem który przybył z Warszawy. Dalej to już czysta jazda w terenie, jak to przedstawia te zdjęcie:
Na naszej drodze pokazało się tylko wielkie bagno oraz najstraszliwsza na świecie żmija zabójca ale i ta nie dała nam rady. Tylko na sam koniec Mateusz wpadł w pułapkę zastawioną przez zapewne same pokrzywy :) Jak 10 sekund wcześniej sam wspominał - "Samo zdrowie!" ;) Cisneliśmy ogólnie w lasach koło Wrzosowa i Mińska Maz.
Początkowo do Kuflewa wszechobecny wmordewind, później z Cegłowa do Mińska całkiem ok. No i wreszcie udało mi się rozgryść zagadkę trzeszczącego czegoś - sztyca (jak zwykle) :D
Dziś tak spokojnym tempem ruszyło się do miejscowości Liw, aby zrobić trchę km. jak i zobaczyć coś ciekawego. Trasa w jedną stronę przez Jakubów, Rządzę, Wyględówek, Wierzbno, Karczewiec. Powrót na szybko przez Kałuszyn, później tylko odbiłem jeszcze do Barczącej. Na remontowanym odcinku za radą Pana który kierował ruchem skróciłem sobie trochę częścią jezdni która została polana jakimś czymś lepkim. Później tylko podrywało mi małe kamienie pod dolną rurę :)
Najpierw lekko opóźniony start z powodu niespodziwanych spotkań, ale później to już ostro do przodu! Trasa do dawny standard z Mińska do Mińska przez Cegłów i Grzebowilk. Z Cegłowa do Mińska w ok. 22 min :) Ciśniem!
Pojechałem do Tomka na Kamionkę rozłożyć namiot, całkiem przyzwoita średnia, ze względu na wiatr (ok 27 km/h), ale w drodze powrotnej to była istna maskara, nie szło utrzymać 20 km/h pod lekką górkę. Ale jakoś dało się rade :) Później tylko jeszcze mała runda po sklepach na szybkiego.
W Pustelniku zauważyłem oto tą straszną chmurę i zaczął się wyścig o śmierć i życie (ucieczka). Wiatr i lekki deszcz praktycznie cały czas w twarz. Pocinałem przez Stanisławów. Wchłoneła moją ucieczkę dopiero na końcu etapu - na wlocie do Mińska, całe szczęście najgorszego uniknełem :D
Z C1ach'em, Kamilem i Czarkiem wybraliśmy się do Warszawy przez Górę Kalwarię gdzie na kawałek wbiliśmy się na czerwony szlak, później już prosto do Stolicy gdzie wpadliśmy na górkę Kazurkę gdzie odpoczeliśmy oraz oczywiście pare razy się zjechało. Później już jazda na Bartycką pod Pomnik Powstańców Warszawy gdzie ulokowany jest niezły tor, nie tylko do DH, Dirtu, da się spokojnie zjechać a'la XC wybierając spokojniejszy wariant. Na sam koniec powrót rowerami do Mińska. Było zawaliście :)