Wpisy archiwalne w kategorii

Szosa

Dystans całkowity:25672.41 km (w terenie 2058.00 km; 8.02%)
Czas w ruchu:1076:11
Średnia prędkość:23.86 km/h
Maksymalna prędkość:77.14 km/h
Suma podjazdów:74125 m
Maks. tętno maksymalne:192 (96 %)
Maks. tętno średnie:162 (81 %)
Suma kalorii:491496 kcal
Liczba aktywności:387
Średnio na aktywność:66.34 km i 2h 46m
Więcej statystyk

Na północ od Mińska

Sobota, 3 września 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Szosa, 050 - 100km
Dziś weekend więc czas na dłuższą rundę. Tym razem dla odmiany na północ od Mińska w stronę Dobrego. Powrót przez Jakubów i kończąca runda do domu przez Barczącą i Chmielew.

CADav - 98

Ciśnięcie na maksa

Piątek, 2 września 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Szosa, < 050km
Dziś po prawie tygodniu odpoczynku od roweru po wypadzie z sakwami przyszła mnie chęć na małe ciśniecie :)
W znacznej większości licznik pokazywał 30 km/h - udało mi się ustanowić osobisty rekord średniej prędkości na takim dystansie. Puls oscylował w granicach 160-176 Będzie co pobić.
Trasa to pętla - więc podmuchy wiatru zostały zrównoważone, całe szczęście też za bardzo nie wiało.

AVcad: 96

Po pracy

Wtorek, 9 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria < 050km, Szosa
Szybka runda po pracy - w sumie dość mocne ciśnięcie ;)
Do tego jeszcze niespodziewanie przetoczyła się szybka burza.

After Party

Niedziela, 7 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria 050 - 100km, Szosa
Wczoraj wesele Gulusia, dziś chrzciny jego dzieciaka to i nie mogło zabraknąć jakiejś rundy na rowerze, tym razem z Tomkiem :)

Z pracy do Mińska

Środa, 3 sierpnia 2011 · Komentarze(4)
Kategoria 050 - 100km, Szosa
Wreszcie udało się zebrać, aby wrócić z pracy rowerem do domu ;)
Największa masakra i zabawa to przebicie się przez centrum Warszawy - szalone slalomy itp.
Na wylocie to już lajcik - spokojnie można było cisnąć ok. 30 km/h większość odcinka.

Test namiotów

Wtorek, 2 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria < 050km, Szosa
Jazda z Bodkiem na małe porównanie namiotów do naszej wyprawy. Rozbiliśmy dwa modele Fjorda Nansena różniące się tylko wielkością, Andy II vs. Andy III. Wygrała trójka ze względu na przestronność ;)

68 TdP - Etap I - Warszawa

Niedziela, 31 lipca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria < 050km, Szosa
Wypad z C1ach'em z Mińska do Warszawy na tegoroczny etap Tour de Pologne.
W stronę stolicy pogoda rewelacja, ciepło i utrzymało się dość wysoką średnią.
Warunki podczas całego wyścigu równie dobre, wręcz idealne.
Usytuowaliśmy się praktycznie na samej mecie i mogliśmy podziwiać co się dzieje na trasie za pomocą telebimu. Organizacja naprawdę bardzo dobra.

Kibic od serca © px


Nie mogło zabraknąć darmowych rzeczy - tym razem była rozdawana Nutella. Normalnie wtedy z ludzi wychodzą istne bestie. Spokojnie czekając w kolejce na jedno opakowanie ludzie pobiegali ze wszystkich stron i brali ile się da. Za wolno rękę się wystawiło i po ptakach. Dać coś ludziom za darmo ;)

Darmowa Nutella ;) © px


Powrót już niestety pociągiem - dość nieźle się rozpadało.

Po pracy

Wtorek, 26 lipca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria < 050km, Szosa
Rundka do Cegłowa

Rozluźnienie

Poniedziałek, 25 lipca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria < 050km, Szosa
Spokojna, relaksująca runda po ostatnim długim wypadzie. Mięśnie jeszcze trochę czuć :)

300 km jednego dnia

Sobota, 23 lipca 2011 · Komentarze(2)
Kategoria 300km <, Szosa
Od wielu miesięcy krążył niecny plan, aby pobić nasze, czyli mój i Bodka życiowy rekord przejazdu jednego dnia. Poprzednie wynosiły odpowiednio 250 i 268.
Cel był ustawiony na 400 km, jednak pogoda zweryfikowała nasze plany.
Wyruszyliśmy z Mińska Maz. na wschód. W drodze do Siedlec było ok, tylko wyskoczył mi znienacka krawężnik, ledwo co udało mi się uniknąć OTB. Ruch nie był za wielki, w większości mijały nas TIR'y, ale naprawdę zachowywały się bardzo w porządku - aby wyprzedzić nas jadących po szerokim poboczu zjeżdżały praktycznie na sąsiedni pas.
Kawałek za Siedlcami zaczęło padać, nie był to ulewny deszcz, ale mżawka. Niby nie groźna, ale wystarczy to pomnożyć przez wiele godzin i efekt robi się nieciekawy.
Następny po Siedlcach przystanek zrobiliśmy sobie w Łosicach.

Na przystanku w Łosicach © px


Dalej do Terespola jazda cały czas w deszcz. Do tego zalewała nas woda spod kół roweru. Nie było za przyjemnie, ale jedziemy dalej. Na jednym przystanku postanowiliśmy się kawałek przespać - skutek nie był za dobry, ale przynajmniej już nie zasypialiśmy za kierownicą. To był nasz największy wróg - sen.
W Neplach natknęliśmy się na pomnik starego radzieckiego czołgu - T-34.

Czołg - pomnik w Neplach © px


Blisko wschodniej granicy w miejscowościach które mijaliśmy jedna po drugiej natykaliśmy się na coraz więcej bocianich gniazd. Na jednej ulicy potrafiły być rozmieszczone co 50-100 metrów.

Bocianie gniazdo © px


Tuż przed samym Terespolem przejeżdżaliśmy przez wiadukt z którego doskonale było widać kolejkę ciężarówek do przejścia granicznego. Dosłownie nie było widać jej końca, a do tego nie było widać, aby się poruszała.

Kolejka do przejścia granicznego w Trespolu © px


Dojeżdżając na miejsce do Terespolu bardzo miło się zaskoczyłem. Wyobrażałem sobie mała, wiejską mieścinę, a tutaj jest naprawdę kawał miasta. Jak widać kontakt graniczny z innym państwem bardzo się opłaca.

Przejście graniczne w Terespolu © px


Razem z Bodkiem wreszcie zjedliśmy coś na ciepło i trochę się osuszyliśmy. Do tej pory przebywało się tylko w zimnie i wielkiej wilgoci.
Wtedy też postanowiliśmy podjechać do Łukowa pociągiem i skrócić ogólny dystans do 300 kilometrów. Pogoda wybitnie nie sprzyjała i nie zapowiadała poprawy, a w pociągu będziemy mieli czas i możliwość, aby trochę przeschnąć.

Rowerowi wisielcy - Łuków PKP © px


Po półtorej godziny jazdy zawitaliśmy w Łukowie. Przywitała nas naprawdę świetna pogoda - od ok. 9 godzin jazdy ujrzeliśmy dopiero promienie słońca - zapowiadało się dobrze. Do tego na dworcu PKP został umieszczony dość specyficzny wieszak na rowery - bardzo ciekawa konstrukcja, dosłownie wzorowana na domowych szafach.
Więc ruszyliśmy w stronę Garwolina. Kiedy wyjechaliśmy na odkryte, otoczone przez pola tereny odezwał się konkretny wiatr w twarz. Wtedy się zaczęliśmy zastanawiać co gorsze, deszcz czy wiatr. Co jak co, ale było sucho :)
Całe szczęście konkretnie wiało przez jakieś 40-50 km, dalej już było przyjemniej i tak dojechaliśmy do Siennicy przez Parysów.
Przed Mińskiem zostało nam do dokręcenia ok. 50 km więc pokręciliśmy się jeszcze w okolicach Cegłowa, Mrozów, Barczącej.
Zmarnowani, wymęczeni, niemogący patrzeć na batony dostaliśmy się do Mińska ok. 20:00. 300 km i przeszło 13 godzin jazdy za nami. Sam na pewno bym nie dobił do takiej ilości, zabrakłoby motywacji.
Cel został osiągnięty :)