Wpisy archiwalne w kategorii

Teren

Dystans całkowity:16890.43 km (w terenie 11392.79 km; 67.45%)
Czas w ruchu:965:57
Średnia prędkość:17.49 km/h
Maksymalna prędkość:68.02 km/h
Suma podjazdów:84233 m
Maks. tętno maksymalne:196 (98 %)
Maks. tętno średnie:162 (81 %)
Suma kalorii:345585 kcal
Liczba aktywności:355
Średnio na aktywność:47.58 km i 2h 43m
Więcej statystyk

Główny Szlak Sudecki - bikepacking - dzień 2 - Karkonosze

Poniedziałek, 8 lipca 2013 · Komentarze(4)
Pobudka punkt 5:30, wita mnie dobra pogoda oraz wschód słońca przebijający się przez drzewa. Noc ogólnie dobrze zleciała.
Śniadanie i pakowanie idzie dość sprawnie i szybko, a to głównie przez dokuczliwe meszki.

Dzień zaczynam od podjazdu na Halę Szrenicką. Ogólnie po Karkonoskim Parku Narodowym nie można jeździć rowerem, ale podejmuje ryzyko - jak przejechać cały GSS to cały.
Przed 7:00 mijam zamkniętą kasę i teraz tylko prosto w górę.
Większość podjazdu jest niestety po nieprzyjemnie ułożonych kocich łbach - ciężko, ale do przodu.

Ciężki podjazd pod Szrenicę © px


Po ponad godzinie walki docieram na Halę Szrenicką. Po drodze mijał mnie samochód KPN i nawet na mój widok się nie zatrzymali. Spotykam jeszcze nawet jednego rowerzystę (jedynego w całych Karkonoszach) który jedzie w przeciwnym kierunku.

Widok na schronisko pod Halą Szrenicką © px


Teraz to naprawdę zaczyna się jazda. Można wreszcie spokojnie jechać i podziwiać niesamowite widoki. Dlatego głównie warto się wybrać, dla widoków. Do tego wczesna godzina powoduje, że czuję się absolutnie sam pośród ogromu gór, przestrzeni. Dodatkowo można z daleka zobaczyć przebieg szlaku którym będę się poruszać.

Prosto przez Karkonosze © px


Nie może też zabraknąć ciekawych momentów gdzie słupki graniczne są umieszczone w dosłownie każdym miejscu - na przykład na skałce - widok bardzo interesujący.

Karkonosze - ciekawie umieszczony słupek graniczny © px


Krajobraz jest tak naprawdę rewelacyjny, że trzeba się czasem po prostu zatrzymać i obejrzeć wszystko wkoło - na przykład miejsce skąd przed chwilą przyjechaliśmy. Wszystko dość szybko się zmienia i ciężko wręcz nadążyć z podziwianiem otoczenia.

Widok na schronisko na Szrenicy © px


Droga ogólnie idzie mi na razie sprawnie. Bez większych trudności docieram do telewizyjnej stacja przekaźnikowa na Śnieżnych Kotłach skąd można podziwiać same "Śnieżne Kotły". Niestety o tej porze roku nie ma tam śniegu, ale widok jak zwykle rewelacyjny. Do tego tutaj szlak prowadzi skrajem urwiska.

Telewizyjna stacja przekaźnikowa na Śnieżnych Kotłach © px


Od tego momentu zaczyna się już robić dość kamieniście. Trawers pod Wielkim Szyszakiem to już praktycznie jazda po ułożonych specjalnie kamieniach - ścieżka jest dość wąska i nawiązuję niezłą walkę, aby przejechać ten fragment. W znacznej większości się udaje.

Trawers pod Wielkim Szyszakiem © px


Miejscami jest naprawdę stromo, ogólnie pojawia się sporo kamieni i nie jest już lekko z jazdą. Hamulce się prawie gotują. Jednak widoki niezmiennie są rewelacyjne - szlak biegnie prosto przed siebie.

Widok na szlak © px


Na przełęczy pod Śmielcem zatrzymuje się na mały wypoczynek i aby coś zjeść. Jest tam też wiata w której ewentualnie można spokojnie przenocować. Akurat jak się zatrzymywałem to przyszło dwóch Czechów z farbami, aby ją odmalować.

Przełęcz pod Śmielcem - autoportret © px


Dalej szlak wspina się sporo pod górę, nie obyło się bez prowadzenia roweru.
Po drodze spotykam ratownika na quadzie który dzielnie transportuje drewno. Naprawdę jestem pełen podziwu, że tamtędy przejechał.
Ze wzniesienia widać już przełęcz Karkonoską do której prowadzi dość przyjemny zjazd - do Śnieżki już cały czas bliżej.

Widok na przełęcz Karkonoską © px

Przełęcz Karkonoska © px


Z przełęczy Karkonoskiej zaczyna się już konkretne wpychanie i wnoszenie roweru do góry. Da się jechać tylko nielicznymi miejscami. Nawet jest ogólnie problem z pchaniem roweru - nie jest lekko. Niestety już praktycznie pod samą Śnieżkę większość drogi wygląda w ten sposób.

Czeka mnie wpychanie roweru pod Tępy Szczyt © px


Krok za krokiem i droga jakoś zlatuje. Najważniejsze, aby nie robić za dużo postojów tylko iść przed siebie. O dziwo nawet pchając rower wyprzedzam sporo, normalnie idących osób. Ruch od przełęczy Karkonoskiej robi się już znacznie większy. Całe szczęście widoki niezmiennie są rewelacyjne - to na pewno ułatwia pokonanie kolejnych kilometrów szlaku.

Karkonosze - Wielki Staw © px


Pokonując kolejne wzniesienia nagle ukazuje się sama stacja meteorologiczna na Śnieżce, czyli najcięższy odcinek wędrówki niedługo dobiegnie końca, ale jeszcze ładny kawałek jest do przejścia.
Czym dalej od przełęczy Karkonoskiej tym bardziej daje się jechać na rowerze. Ludzie są bardzo wyrozumiali i nikt nie zwraca mi uwagi, że mnie tam nie powinno być na rowerze - wręcz schodzą mi grzecznie z drogi i pozwalają spokojnie przejechać. Naprawdę bardzo miło się zaskoczyłem postawą turystów!

Już widać Snieżkę! © px

W stronę Śnieżki © px


Udało się dojechać pod Dom Śląski!
Końcówka poszła naprawdę sprawnie i dało się spory odcinek jechać. Ludzi coraz więcej - widać jest to punkt kulminacyjny turystów w Karkonoszach. Planuję tutaj dłuższy postój i lekkie suszenie butów.

Widok na Śnieżkę spod Domu Śląskiego © px

Panorama pod Śnieżką © px


Przy okazji zauważyłem pierwsze uszkodzenia po długotrwałym chodzeniu, prowadzeniu roweru po kamieniach - praktycznie odpadły mi po dwa korki na każdym bucie - nie ma tu lekko dla sprzętu.
Widoki standardowo są super, aż miło się siedzi pod schroniskiem.

Uszkodzenia butów SPD po spacerze po górach © px

Pod samą Śnieżką - Patryke © px

Dziad po Śnieżką © px


W okolicy krążył podejrzany dziadek z długą brodą (sztuczną), więc to znak, że trzeba się zbierać, godzina jeszcze młoda :)
Ponad 200 metrów przewyższenia tracę prowadząc rower w dół - nie wiem na czym trzeba byłoby zjeżdżać, aby pokonać ten odcinek - sporo ciasnych nawrotów oraz duże kamienie.

Zjazd spod Domu Śląskiego czerwonym szlakiem © px


Od wodospadu daje się już powoli jechać. Szuter zaczyna się dopiero od schroniska pod Łomniczką skąd już zjeżdżamy prosto i szybko do Karpacza. Tam zakupuję drobne pamiątki, wysyłam pocztówkę do Niny, jem zasłużonego kebaba zwycięzców i dalej w drogę.

Karkonosze przejechane i zdobyte!

Szlak z Karpacza ciekawie wylatuje przez tamę i odbija nagle w las.
Po przejechaniu Karkonoszy nastawiam się na dość łagodny fragment - nic bardziej mylnego - za Karpaczem jest jeszcze sporo podjazdów oraz dość trudnych zjazdów. Całe szczęście większość udaje się jakoś przejechać.

Jezioro i tama pod Karpaczem © px


Jeden z ciekawszych i spokojnych fragmentów przebiega pomiędzy stawem "Kąpielnik" - jest naprawdę malowniczo położony - aż miło się jedzie.

Staw Kąpielnik © px


Szlak miejscami dziwnie zawija i łatwo się pogubić. Raz musiałem zawrócić, ale jakoś udało się odnaleźć właściwą drogę.
Miłą niespodzianką jest umieszczone przy drodze źródełko Jola - po upalnym dniu można się spokojnie schłodzić i uzupełnić wodę - aby takich miejsc było jak najwięcej!

Źródełko Jola © px


Od źródełka spory kawałek prowadzi asfaltowy podjazd - nie ma to jak na zakończenie dnia.
Na mapie niedaleko "Kamiennej Ławki" widzę zaznaczoną wiatę - obieram ją na dzisiejszy ostatni cel i prawdopodobne miejsce na nocleg.
Po dotarciu na miejsce standard okazuje się znacznie wyższy niż oczekiwałem - jest naprawdę spora.

Wiata niedaleko Kamiennej Ławki © px


Rozkładam swoje rzeczy, przygotowuje posiłek i czym prędzej udaje się na zasłużony odpoczynek.
Dzień naprawdę był ciężki - samo przejechanie/przejście Karkonoszy chyba bardziej psychicznie mnie wymęczyło niż fizycznie - cały czas oczekiwałem tylko fragmentu gdzie da się pojechać.
Niestety same w sobie ogólnie nie są do jazdy, zwłaszcza od przełęczy Karkonoskiej.
Osobiście nie powtórzyłbym tego fragmentu z rowerem - pieszo jak najbardziej.
Mimo wszystko jestem bardzo zadowolony - jeden z najcięższych fragmentów wyprawy jest już za mną.

Nocelg pod wiatą na stole © px


avCAD: 70

Główny Szlak Sudecki - bikepacking - dzień 1

Niedziela, 7 lipca 2013 · Komentarze(2)
Ekwipunek zabrany na wyprawę © px


Dzisiejszego dnia startowałem dość późno - około godziny 11.
Spokojnie zebrałem i spakowałem się po zlocie - plan na dziś to dojechać gdzie się da dość spokojnym tempem, aby zweryfikować swoje możliwości. Jazda na samym zlocie całe szczęście aż tak mnie nie wymęczyła, a miejscami naprawdę ostro się jeździło.
Po załadowaniu roweru czuć znaczną różnicę - nie jest lekko, chociaż rzeczy starałem się zabrać jak najmniej. Na zdjęciu widać praktycznie wszystko (nie licząc ubrań i jedzenia) co zabierałem ze sobą. Ostatecznie zrezygnowałem z ładowarki do GoPro oraz zminimalizowałem zawartość apteczki.

Na kierownicy zamontowałem namiot Fjord Nansen Faroe Out.
Pod sztycą 10 litrowy worek Fjorda Nansena ze śpiworem, bielizną oraz małym zapasem jedzenia.
Reszta rzeczy normalnie w plecaku, a na nim już klasycznie - poncho oraz alumata na szyby samochodów - oczywiście w moim przypadku do spania :)

Rower zapakowany na bikepacking © px


Zadanie numer jeden - odnaleźć punkt zero - czyli magiczną czerwoną kropkę.
Zmieniła ona miejsce względem gdzie początkowo została umieszczona - trochę szukania i kawałek za przystankiem odnalazłem drzewo z nią - z ulicy praktycznie jest niewidzialna.
No to czas ruszać!

Początek Głównego Szlaku Sudeckiego © px


Na razie wszystko zaczyna się dość spokojnie - po prostu przejazd przez miasto.
Przy hotelu można jeszcze zobaczyć tablicę upamiętniającą Orłowicza - twarz Pana Orłowicza będzie mi towarzyszyć całą drogę jak będę się denerwował na poprowadzenie szlaku :)

Tablica upamiętniająca Orłowicza © px


Ruszam dalej. Kawałek asfaltowego podjazdu i szlak nagle zbacza do lasu. Niestety tutaj czeka mnie prowadzenie roweru. Podchodzę spory kawałek i napotkany turysta wskazuje asfaltowy podjazd na sam Stóg Izerski - z lekkim wahaniem korzystam z niego - prędzej czy później i tak będę musiał prowadzić rower.
Dość sprawnie dostaję się na Stóg Izerski gdzie podjeżdżam jeszcze kawałek pod samą wieżę antenową. Widoki są super! Kawałek odpoczynku, mała przekąska i dalej już mnie czeka typowo terenowa jazda.

Wieża na Stogu Izerkim © px


Trochę kamieni, trochę błota, ale ważne, że jedzie się do przodu.
Początkowe błoto to była tylko przystawka - dalej to już zaczyna się prawdziwa zabawa - wszechobecne bagno. Jak to wspomniał Detonator w swoim opisie trasy - "Bagna Orłowicza" - nic dodać, nic ująć.

Bagna Orłowicza © px


Jak już je pokonałem w nagrodę dostałem szutrowy odcinek do przejechania z końcowym dość stromym podjazdem pod Sine Skałki - tam za to można z ławki podziwiać panoramę okolicy.
Trochę odpoczywam i suszę buty po przebyciu bagien.

Panorama z Sinych Skałek © px


Jadąc dalej szlak przebiega tuż obok nieczynnej kopalni kwarcu Stanisław.
Wjazd jest niby zabroniony i oznaczony - nie chce mi się ryzykować i bawić, ruszam dalej.

Kopalnia kwarcu Stanisław © px


Dalej szlak miejscami robi się naprawdę trudny technicznie. Nie wszystko udaje mi się zjechać, a miejscami jest po prostu niezła walka o utrzymanie właściwego toru jazdy.
Za to szlak prowadzi rewelacyjnymi miejscami niedaleko różnego rodzaju skałek.

Skałki niedaleko schroniska Wysoki Kamień © px


Na koniec dość przyjemnie podjeżdża się już pod samo schronisko "Wysoki Kamień", które jest naprawdę rewelacyjnie ulokowane - dosłownie na kamieniu - z jednej strony jest zasłonięte, a stamtąd już można podziwiać panoramę na Karkonosze - mój jutrzejszy cel.

Schronisko Wysoki Kamień © px


Od Schroniska jest już praktycznie sam zjazd do Szklarskiej Poręby.
Mam dość dobrą godzinę to postanawiam kupić bilet wstępu do KPN, będę startował rano, a jest otwarta dopiero od 8:00. Kasa niby czynna do 17, ale kawałek po 16 została już zamknięta...
Pani w schronisku Kamieńczyk mówi, aby się nie przejmować i ruszać - tak też zrobię następnego dnia, bo nie mam innego wyjścia - jeszcze inna sprawa, że po KPN nie można jeździć rowerem - może młoda godzina mnie uratuje.

Kasa biletowa niedaleko schroniska Kamieńczyk © px


Wysyłam pocztówkę do Niny, zabieram zapas wody i ruszam w poszukiwaniu miejsca na rozbicie namiotu.
Odjeżdżam kawałek drogą przy której znajduję dogodne miejsce - jak się później okazuje pełne przeklętych meszek. Gorsze niż komary, bezszelestnie podlatują w zmasowanej ilości i do tego gryzą. Jakoś udało się przeżyć :)

Biwak niedaleko schroniska Kamieńczyk © px


avCAD: 70

V Zlot Forum Rowerowe.org - Świeradów Zdrój - dzień 2

Sobota, 6 lipca 2013 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Śniadanie zjedzone i klasycznie zbiórka pod ośrodkiem.
Część ludzi przyjechało wcześniej i już objechało całego singla, ale nie wszycy.
Zbieramy się z Safianem, Jasińskim oraz PatryQ na szlak - pogoda jest dobra i ogólnie zapowiada się bardzo dobrze :)

Start na singla - wszyscy zbierają się pod ośrodkiem © px


Ludzi dziś na szlaku dopisało - do tego jest tutaj organizowany festiwal rowerowy, więc można się spodziewać małych korków w trasie.

Na szlaku po czeskiej stronie - ludzi dziś dopisało © px


Najpierw klasycznie przejeżdżamy czarny odcinek po naszej polskiej stronie, dalej to już czeski czerwony. Po każdym odcinku oczywiście wielki uśmiech na twarzy i czas na kawałek zasłużonego odpoczynku. Pierwsze kilometry jazdy i pierwsze wrażenie naprawdę super!

Patryk zadowolony na Singlu © px

Odpoczynek na polanie przy singltreku © px


Po drodze też nie mogło zabraknąć kilku ciekawostek - bardzo klimatyczny przejazd przez pole gdzie kulturalnie zamontowane są furtki :)
Widok z polany też zacny, że trzeba na chwilę nawet się zatrzymać.
Jak już przejechaliśmy resztę czerwonego szlaku zrobiliśmy sobie dłuższy postój, aby zjeść coś konkretnego - danie sportowców - kiełbasa :)
Ogólnie czarny szlak - Hejnický hřeben - był najlepszy ze wszystkich! Ścieżka naprawdę świetnie się wiła, omijanie kamieni, drzew, małe hopki... Normalnie jest gdzie się pobawić! Po prostu, aż chce się dokręcać! Ciesze się, że nikt przede mną wolno nie jechał oraz ja nikogo nie spowalniałem :)

Przejazd na Singltreku przez pola- nawet jest furtka © px

Bardzo dobre miejsce na odpoczynek i aby coś zjeść © px


Pojedli, popili i trzeba się zbierać.
Dalej to już powrót na polską stronę, gdzie już na odchodne Safian chyba chciał zabrać sobie znak na pamiątkę :)

Safian chciał zabrać znak na pamiątkę © px


Został nam tylko do objechania Zajęcznik po polskiej stronie - start jest bardzo ładnie umieszczony gdzie można podziwiać widoki na dolinę. Nie mogło też zabraknąć wspólnego pamiątkowego zdjęcia.

Widok ze startu na Zajęcznik © px

Panorama ze startu na Zajęcznik © px

Krótki postój pod zajęcznikiem © px


Jasiński i PatrykQ jednak rezygnują z ostatniej pętli i lecą prosto do ośrodka.
Razem z Safianem, więc sami ruszamy na trasę.
Odcinek jest też naprawdę super! Bardzo ciekawie się wije pomiędzy drzewami - zabawy też jest sporo.
W jednym miejscu gdzie wielokrotnie ktoś skracał sobie drogę też postanowiłem udać się tym skrótem i napotkałem... Dość spory kamień! Sam do końca nie wiem jak to zrobiłem, ale udało mi się go przeskoczyć - strachu trochę było, nie ma co :)

Runda naprawdę świetna razem ze świetną ekipą!

Teraz na koniec dnia tylko już klasyczne ognisko gdzie klasycznie wszystko co się da to będzie palone :)

Zmontowany film ze zlotu:


avCAD: 80

V Zlot Forum Rowerowe.org - Świeradów Zdrój - dzień 1

Piątek, 5 lipca 2013 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Z Safianem spotkaliśmy się na dworcu Wschodnim i razem ruszyliśmy w ciekawą podróż.
Oczywiście nie mogło zabraknąć tradycyjnych opóźnień na PKP - staliśmy na dworcu prawie 2.5h bo pociąg z którego miały być przeczepione składy się spóźnił... Dobry początek :)

Nie ma to jak opóźnienia na PKP © px


Całe szczęście udało się sprawnie dostać do Świeradowa. Najpierw przesiadka do autobusu w Jeleniej Górze, a następnie w Szklarskiej ledwo co udało się upchać ponownie rowery do bagażnika :)
Na miejscu szybko się rozpakowujemy i od razu ruszamy z Safianem na single oczywiście!
Nasz ośrodek jest bardzo nich blisko, więc tylko jeden dłuższy podjazd i jesteśmy na miejscu - widać bardzo charakterystyczne oznaczenia, bardzo też pilnowany jest właściwy kierunek jazdy, aby ktoś tylko na siebie nie wpadł:

Czarny szlak na Singletreku po Polskiej stronie - oznaczenie bardzo dobre © px

Oznaczenie na singlreku pod Smrekiem © px


Początkowo trochę się wspinamy do góry, a następnie już zaczyna się właściwa jazda - jest naprawdę niesamowicie - płynie się po prostu przed siebie! Ścieżki są bardzo dobrze poprowadzone i dość przewidywalne więc nic tylko jechać przed siebie.

Na Singltreku - pierwszy dzień i już jest świetnie! © px

Na Singltreku - pierwszy dzień i już jest świetnie! © px


Sprawnie pokonujemy czarny szlak, później czerwony, kawałek zielonego i lądujemy przed samym Singltrek Centrum - ludzi tam naprawdę dopisało. Wkoło jest porozijanych sporo namiotów oraz nawet ktoś się kąpał w jeziorze, a za ciepło to nie było :)

Na ławce pod Singltrek Centrum - jest świetnie! © px

Pływak w jeziorze pod Sigletrek Centrum © px


Później objechaliśmy jeszcze niebieski szlak.
Jak to mógł znaczyć kolor to był bardzo mokry - wcześniej padał deszcz i tutaj wyjątkowo stało dużo wody.

Na koniec dnia oczywiście wspólne ognisko :)

avCAD: 79

Sprawdzenie sprzętu

Środa, 3 lipca 2013 · Komentarze(0)
Kategoria < 050km, Teren
Jutro wyjazd w góry więc trzeba przetestować nowy napęd i ogólnie rower.

avCAD: 88

Kampinos - Komary - Burza

Niedziela, 9 czerwca 2013 · Komentarze(0)
Kategoria 100 - 200km, Teren
Jak to już ostatnio bywa na weekendowych wyjazdach - pobudka wcześnie rano (tym razem 5:30) jazda pociągiem i metrem na Młociny. 12 km do Truskawa i wbijamy do Kampinosu.

Cmentarz wojenny zaraz za Truskawem © px

Kampinoski Park Narodowy © px


Wbijamy na czarny szlak i tu od razu miła niespodzianka - naprawdę świetny mostek przez bagna - po prostu rewelacja!

Przejazd nad bagnami © px


Następnie już prawie cały czas czerwonym szlakiem. Oczywiście nie mogło zabraknąć ciekawych górek do objechania.

Górki w Kampinosie © px


Na jednym odcinku czerwonego szlaku mijaliśmy tabliczkę ostrzegającą przed okresowo zalanym fragmentem, pomyśleliśmy, że jakoś się to przejedzie. "Jakoś" jest właściwym określeniem. Jak dojechaliśmy do dosłownie bagna to nie to, że musieliśmy prowadzić rowery przez wodę to jeszcze atakowała nas monstrualna chmara komarów, normalnie jakaś masakra!

Nieprzejezdne bagna w Kampinosie © px


W Kampinosie ogólnie nie można narzekać na brak ciekawych miejsc, zawsze można rzucić okiem np. na wiele różnych pomników głównie pozostałych po II WŚ.

Miejsce pamięci w Kampinosie © px


Jak już wybraliśmy się do Kampinosu to oczywiście nie mogło zabraknąć głównej atrakcji - czyli Szczebla - mazowiecki substytut górskiego singla.
Chociaż niestety znalazła się tutaj jakiś "uprzejma" osoba która regularnie kładła na ścieżce gałęzie.

W drodze na Szczebel © px


Szczebel zaliczony to już powrót różnymi szlakami + asfaltem do Warszawy. Nie zabrakło też innych klimatycznych miejsc np. przejazdów przez wodę.

Ciekawy mostek w Kampinosie © px


W drodze powrotnej ok. 15 km przed Warszawą dorwała nas burza. Chcieliśmy ją przeczekać na przystanku, ale w ogóle nie ustawała. Do tego jeszcze sporo kierowców była na tyle uprzejma, że zamiast omijać kałużę która znajdowała się zaraz naprzeciwko przystanku to po prostu w nią wjeżdżała.

Ochlapujący kierowcy © px


Czym bliżej Warszawy to większe zdziwienie - burza była naprawdę konkretna. Miejscami przejeżdżało się przez wodę niemal po mufę. Oczywiście byliśmy cali przemoczeni.
Po powrocie do domu dopiero się dowiedziałem, że ta sama burza pozalewała normalnie samochody po same dachy.

Przeprawa przez wodę na wlocie do Warszawy © px


avCAD: 85

Przed siebie po pracy

Piątek, 7 czerwca 2013 · Komentarze(0)
Kategoria < 050km, Teren
Jakoś tak mnie poniosło przed siebie, że wylądowałem w żwirowni w Kołbieli - coś ostatnimi czasy dość często mi się zdarza :)

Dawno nie jechałem od południowej strony - a tam jak zwykle klimatyczny singiel pośród brzóz:

Singiel pośród brzóz do żwirowni w Kołbieli © px


avCAD: 90

Runda po pracy

Wtorek, 4 czerwca 2013 · Komentarze(0)
Kategoria < 050km, Teren
Klasyczna runda po pracy - Gliniak + przejazd przez Pogorzel.

avCAD: 90

Wólczańska - Krowy - Obwodnica

Niedziela, 2 czerwca 2013 · Komentarze(0)
Kategoria 050 - 100km, Teren
Pogoda ostatnio coś bardzo kapryśna, a ruszyć się trzeba :)
Dziś padło terenowo na Górkę Wólczańską (dawno tam nie byłem).
Oczywiście bardzo dobrze porobiło się podjazdy plus naprawdę kilka ciekawych zjazdów - jeden kończył się małą hopką między drzewami - nie wiem jak za pierwszym razem tam się zmieściłem - dokładnie między dwoma drzewami gdzie stoi rower. Oczywiście przy dość znacznej prędkości + wybicie z muldy.

Końcówka zjazdu z Góry Wólczańskiej © px


Następnie z Dłużewa to już jazda zielonym szlakiem do Kiczek. Bardzo przyjemnie się jechało.
Po drodze napotkałem krowich strażników - w kilku miejscach czujnie obserwowali mój przejazd - nawet na środku drogi :)

Krowi strażnik © px


Po drodze też miłe zaskoczenie - normalnie przystanek na szlaku, tego u nas w okolicach raczej się nie widuje :)

Przystanek na szlaku niedaleko Mińska © px


Z Kiczek dojazd do Mrozów, a stamtąd całkiem klasycznie obwodnicą do Mińska.

avCAD: 87

Zmienna pogoda - na plus

Piątek, 31 maja 2013 · Komentarze(0)
Kategoria 050 - 100km, Teren
Plan na dziś był, aby zrobić jakąś dłuższą całodniową trasę, ale poranny deszcz zniweczył ten plan. Zapowiadało się, że cały dzień taki będzie.
Ale nie! Pogoda normalnie zaskoczyła, przewiało chmury i normalnie nastało piękne lato :)

Piękny widok na pola niedaleko Siennicy © px


Terenowo - asfaltowo do Mrozów gdzie krótki odpoczynek w parku.
Naprawdę prezentuje się bardzo dobrze, do tego jeszcze jest fontanna.
Na mój gust to tak w pewnym sensie lepiej niż w Mińsku :)

Park w Mrozach - Jeziorko © px

Park w Mrozach - Fontanna © px


Powrót przez żwirownię w Krukach, a później z Kałuszyna prosto do Mińska asfaltem wzdłuż obwodnicy.

avCAD: 90