Klasyczna poranna niedzielna ustawka. Dziś ruszamy tylko z Krzyśkiem. Rano pogoda bardzo słoneczna, aż nie chce się ruszać z ławki ;) Lewo wyjechaliśmy z Mińska, a tu atakuje Krzycha znienacka kapeć! Dobrze, że szybko udało się z nim uporać ;)
Następne kilometry do Sufczyna to głównie walka z mocnym wiatrem, a i trasa dość klasyczna - dlatego też i nie ma zdjęć. Od Sufczyna aż do wałów leci się aż miło ze wsparciem wiatru. Tutaj tym razem się nie poddaje, zatrzymuje się i robię zdjęcie dziwnego urządzenia, cały czas zastanawiam się cóż to jest - wygląda na połączenie dużego bojlera z domem :)
Od bojlera do Czerska już rzut beretem. Po raz pierwszy od dawna zwiedzamy jego wnętrze, dodatkowo uświadamiam sobie, że buty szosowe kompletnie nie nadają się do chodzenia - zwłaszcza po kocich łbach ;)
Chwila na uzupełnienie zapasów energii pod spożywczakiem w Czersku, gdzie dziś naprawdę kręci się dużo rowerzystów. Następnie ruszamy pod wały super zjazdem. Niestety wita nas takie cuś:
Bardzo sympatyczna budowa :) niestety z podziwiania z Wisły nici - będzie jeszcze okazja. Zamek nie da o sobie zapomnieć - z daleko cały czas go bardzo ładnie widać.
Za to zaliczamy bardzo sympatyczny podjazd pod drogę krajową. Skąd już z wiatrem ruszamy z powrotem na drugą stronę Wisły i na północ do Karczewa. Tutaj na zjeździe chce nas zabrać na maskę jeden facet, ale się nie dajemy. W Karczewie i później w Otwocku lądujemy błyskawicznie. Przez Muzeum Ziemi Otwockiej obserwujemy podejrzanie dużą ilość samochodów - mają nas. Zajeżdżamy pod bardzo ładny dworek, a tam pełno ludzi, harcerzy - był organizowany bieg z okazji obchodów Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Jest już po nim, ale załapaliśmy się na kiełbaski z ogniska - nie ma to jak dobra energetyczna kiełbacha :D Siedzimy tutaj kawałek i grzejemy się przy ognisku - naprawdę super opcja. Taki bufet to ja rozumiem! ;)