Całkiem szybka runda z rana w niedzielę. Nad ranem było jeszcze całkiem dobrze, ale z czasem było tylko coraz bardziej gorąco - a myślę, że jeszcze za bardzo nie jest się przygotowanym po takim ostatnim skoku temperatury (wreszcie najcieplejszy kwiecień w historii). Już pod koniec zabrakło wody, ale spokojnie się dojechało do Mińska :)
Jako cel obrałem szpital w Rudce, a właściwie samą drogę dojazdową do niego. Niby tylko 2km ale jak dla mnie super klimatycznie. A wzdłuż tej drogi prowadzą niedawno wyremontowane tory kolei konnej.
Start rano punkt 8:00 z Bodkiem na Górę Kalwarię. Kawałek za nią w kierunku Grójca trochę pobłądziliśmy, ale jakoś udało się dostać do Piaseczna na Mazovie ;) Deszcz, błoto, ale się udało.
Powrót już przez Warszawę i centralnie do Mińska. 20 km od celu dorwała nas konkretna zlewa i cali byliśmy mokrzy i w błocie, normalnie rower znowu idzie na przegląd i przesmarowanie ;) W sumie to była pierwsza setka w tym roku, no praktycznie 150 km i nie powiem... Było później czuć nogi, zwłaszcza końcówka jazdy dała o sobie znać.
Jazda tym razem za zachód, później spotkanie z Bodkiem i razem patrzyliśmy co tam ciekawego w Lidlu z rowerowych rzeczy. Zobaczymy jak się sprawdzi kamizelka :)