W Pustelniku zauważyłem oto tą straszną chmurę i zaczął się wyścig o śmierć i życie (ucieczka). Wiatr i lekki deszcz praktycznie cały czas w twarz. Pocinałem przez Stanisławów. Wchłoneła moją ucieczkę dopiero na końcu etapu - na wlocie do Mińska, całe szczęście najgorszego uniknełem :D
Z C1ach'em, Kamilem i Czarkiem wybraliśmy się do Warszawy przez Górę Kalwarię gdzie na kawałek wbiliśmy się na czerwony szlak, później już prosto do Stolicy gdzie wpadliśmy na górkę Kazurkę gdzie odpoczeliśmy oraz oczywiście pare razy się zjechało. Później już jazda na Bartycką pod Pomnik Powstańców Warszawy gdzie ulokowany jest niezły tor, nie tylko do DH, Dirtu, da się spokojnie zjechać a'la XC wybierając spokojniejszy wariant. Na sam koniec powrót rowerami do Mińska. Było zawaliście :)
Kumpel wyciągnął mnie do Kampinosu i tam po raz pierwszy się śmigało. W sumie bardzo podobnie jak tu w okolicznych lasach tylko ścieżki są o wiele dłuższe i bardziej zadbane. Często obok głównych ścieżek, równolegle do nich biegną ciekawe singletracki, dobre urozmaicenie dla zwykłych, prostych szlaków.
Po szybkim :D zebraniu się ruszylismy ekipą z Mińska Maz. w stronę Otwocka do MPK i tam pobliskich górek. Wypad bardzo udany, sporo zawalistych zjazdów oraz leśnych ścieżek, fakt, że dużo piachu ale dało się radę. Nie wspominając już o downhill'owym trekkingu ;) W między czasie jeszcze szybka "kąpiel" w rzece, schłodzenie napojów i jazda dalej. Powrót już na konkretnym głodzie i spragnieniu, ale miły pan nas poczęstował wodą.