Kampinos - Komary - Burza
Niedziela, 9 czerwca 2013
· Komentarze(0)
Kategoria 100 - 200km, Teren
Jak to już ostatnio bywa na weekendowych wyjazdach - pobudka wcześnie rano (tym razem 5:30) jazda pociągiem i metrem na Młociny. 12 km do Truskawa i wbijamy do Kampinosu.
Wbijamy na czarny szlak i tu od razu miła niespodzianka - naprawdę świetny mostek przez bagna - po prostu rewelacja!
Następnie już prawie cały czas czerwonym szlakiem. Oczywiście nie mogło zabraknąć ciekawych górek do objechania.
Na jednym odcinku czerwonego szlaku mijaliśmy tabliczkę ostrzegającą przed okresowo zalanym fragmentem, pomyśleliśmy, że jakoś się to przejedzie. "Jakoś" jest właściwym określeniem. Jak dojechaliśmy do dosłownie bagna to nie to, że musieliśmy prowadzić rowery przez wodę to jeszcze atakowała nas monstrualna chmara komarów, normalnie jakaś masakra!
W Kampinosie ogólnie nie można narzekać na brak ciekawych miejsc, zawsze można rzucić okiem np. na wiele różnych pomników głównie pozostałych po II WŚ.
Jak już wybraliśmy się do Kampinosu to oczywiście nie mogło zabraknąć głównej atrakcji - czyli Szczebla - mazowiecki substytut górskiego singla.
Chociaż niestety znalazła się tutaj jakiś "uprzejma" osoba która regularnie kładła na ścieżce gałęzie.
Szczebel zaliczony to już powrót różnymi szlakami + asfaltem do Warszawy. Nie zabrakło też innych klimatycznych miejsc np. przejazdów przez wodę.
W drodze powrotnej ok. 15 km przed Warszawą dorwała nas burza. Chcieliśmy ją przeczekać na przystanku, ale w ogóle nie ustawała. Do tego jeszcze sporo kierowców była na tyle uprzejma, że zamiast omijać kałużę która znajdowała się zaraz naprzeciwko przystanku to po prostu w nią wjeżdżała.
Czym bliżej Warszawy to większe zdziwienie - burza była naprawdę konkretna. Miejscami przejeżdżało się przez wodę niemal po mufę. Oczywiście byliśmy cali przemoczeni.
Po powrocie do domu dopiero się dowiedziałem, że ta sama burza pozalewała normalnie samochody po same dachy.
avCAD: 85
Cmentarz wojenny zaraz za Truskawem© px
Kampinoski Park Narodowy© px
Wbijamy na czarny szlak i tu od razu miła niespodzianka - naprawdę świetny mostek przez bagna - po prostu rewelacja!
Przejazd nad bagnami© px
Następnie już prawie cały czas czerwonym szlakiem. Oczywiście nie mogło zabraknąć ciekawych górek do objechania.
Górki w Kampinosie© px
Na jednym odcinku czerwonego szlaku mijaliśmy tabliczkę ostrzegającą przed okresowo zalanym fragmentem, pomyśleliśmy, że jakoś się to przejedzie. "Jakoś" jest właściwym określeniem. Jak dojechaliśmy do dosłownie bagna to nie to, że musieliśmy prowadzić rowery przez wodę to jeszcze atakowała nas monstrualna chmara komarów, normalnie jakaś masakra!
Nieprzejezdne bagna w Kampinosie© px
W Kampinosie ogólnie nie można narzekać na brak ciekawych miejsc, zawsze można rzucić okiem np. na wiele różnych pomników głównie pozostałych po II WŚ.
Miejsce pamięci w Kampinosie© px
Jak już wybraliśmy się do Kampinosu to oczywiście nie mogło zabraknąć głównej atrakcji - czyli Szczebla - mazowiecki substytut górskiego singla.
Chociaż niestety znalazła się tutaj jakiś "uprzejma" osoba która regularnie kładła na ścieżce gałęzie.
W drodze na Szczebel© px
Szczebel zaliczony to już powrót różnymi szlakami + asfaltem do Warszawy. Nie zabrakło też innych klimatycznych miejsc np. przejazdów przez wodę.
Ciekawy mostek w Kampinosie© px
W drodze powrotnej ok. 15 km przed Warszawą dorwała nas burza. Chcieliśmy ją przeczekać na przystanku, ale w ogóle nie ustawała. Do tego jeszcze sporo kierowców była na tyle uprzejma, że zamiast omijać kałużę która znajdowała się zaraz naprzeciwko przystanku to po prostu w nią wjeżdżała.
Ochlapujący kierowcy© px
Czym bliżej Warszawy to większe zdziwienie - burza była naprawdę konkretna. Miejscami przejeżdżało się przez wodę niemal po mufę. Oczywiście byliśmy cali przemoczeni.
Po powrocie do domu dopiero się dowiedziałem, że ta sama burza pozalewała normalnie samochody po same dachy.
Przeprawa przez wodę na wlocie do Warszawy© px
avCAD: 85