Praga koks expedition - Dzień II - Solina - przeł. Żebrak
Niedziela, 14 sierpnia 2011
· Komentarze(0)
Kategoria 050 - 100km, Sakwy
Dziś rano pobudka - został zapoczątkowany system wstawania punkt 7:30. Wtedy też mniej więcej zaczyna już grzać słońce i jest ciężko wytrzymać w namiocie.
Na początek dnia oczywiście po kotlecie (mamy zapas praktycznie na parę dni) i jazda w stronę przejścia granicznego z Ukrainą w Krościenku. Pamiątkowe zdjęcie i już kierunek typowo na Solinę przez Ustrzyki Dolne i Łobozew.
Po drodze na tamę pokonaliśmy parę zacnych podjazdów w okolicach Łobozewa. Po wspinaczce czekało nas teraz tylko przeciskanie się pomiędzy setkami turystów spacerujących wśród straganów i budek z jedzeniem. Nic przyjemnego.
Wcześniej już miałem okazję odwiedzić Solinę, ale widok z tamy cały czas robi zdumiewające wrażenie. Bądź co bądź, warto odwiedzić to miejsce nawet kosztem przepychania się przez dzikie tłumy.
Dalej kawałek podjazdu w stronę Polańczyka i wymijanie kilometrowego korka samochodów stojących w 30 stopniowym upale - urok turystycznych miejscowości. W takich momentach cieszę się, że jadę na rowerze.
Niedaleko za Polańczykiem, w Wołkowyi odbijamy na Baligród. Początkowo prowadzi nas nowy, gładki asfalt który nagle wraz ze znakiem "Droga nieremontowana na dł. 7 km" zamienia się w "przyjemne" telepanie. Wszystko to nadrabia nad wyraz malowniczym przebiegiem. Kilkukrotnie, dosłownie przecinamy górskie potoki - przejeżdżając w wodzie po betonowych płytach.
Trochę wspinania i docieramy na najwyższy punkt w okolicy, już na nowiuteńki asfalt (kto by się spodziewał), który dalej zapewnia szybki i przyjemny zjazd.
Dwa kilometry za Baligrodem odbijamy na przełęcz Żebrak. Od tej strony podjazd z sakwami jest dość wymagający. Droga do samej przełęczy wiedzie po luźnych kamieniach, ale całkiem niewielkich więc na oponkach w ok. 1" idzie to przejechać, ale nie powiem - koła trochę tańczą.
Jak już jesteśmy na samej przełęczy możemy odetchnąć z ulgą, zjazd czeka nas ładnym, nowym, gładkim szutrem aż do samej Woli Michowej. Spokojnie można osiągać na nim większe prędkości i delektować się jazdą.
Robi się już ciemno, w Radoszycach znajdujemy nocleg w gospodarstwie położonym przy samym strumieniu. Gospodarze bez problemu dają nam wodę na kolację, gotujemy makaron i po udanym dniu w bliskiej odległości od krów idziemy spać.
Na początek dnia oczywiście po kotlecie (mamy zapas praktycznie na parę dni) i jazda w stronę przejścia granicznego z Ukrainą w Krościenku. Pamiątkowe zdjęcie i już kierunek typowo na Solinę przez Ustrzyki Dolne i Łobozew.
Przejście graniczne w Krościenku© px
Po drodze na tamę pokonaliśmy parę zacnych podjazdów w okolicach Łobozewa. Po wspinaczce czekało nas teraz tylko przeciskanie się pomiędzy setkami turystów spacerujących wśród straganów i budek z jedzeniem. Nic przyjemnego.
Wcześniej już miałem okazję odwiedzić Solinę, ale widok z tamy cały czas robi zdumiewające wrażenie. Bądź co bądź, warto odwiedzić to miejsce nawet kosztem przepychania się przez dzikie tłumy.
Nad Soliną - tama© px
Dalej kawałek podjazdu w stronę Polańczyka i wymijanie kilometrowego korka samochodów stojących w 30 stopniowym upale - urok turystycznych miejscowości. W takich momentach cieszę się, że jadę na rowerze.
Niedaleko za Polańczykiem, w Wołkowyi odbijamy na Baligród. Początkowo prowadzi nas nowy, gładki asfalt który nagle wraz ze znakiem "Droga nieremontowana na dł. 7 km" zamienia się w "przyjemne" telepanie. Wszystko to nadrabia nad wyraz malowniczym przebiegiem. Kilkukrotnie, dosłownie przecinamy górskie potoki - przejeżdżając w wodzie po betonowych płytach.
Droga na Baligród z Wołkowyi© px
Trochę wspinania i docieramy na najwyższy punkt w okolicy, już na nowiuteńki asfalt (kto by się spodziewał), który dalej zapewnia szybki i przyjemny zjazd.
Zjazd niedaleko Stężnicy do Baligrodu© px
Dwa kilometry za Baligrodem odbijamy na przełęcz Żebrak. Od tej strony podjazd z sakwami jest dość wymagający. Droga do samej przełęczy wiedzie po luźnych kamieniach, ale całkiem niewielkich więc na oponkach w ok. 1" idzie to przejechać, ale nie powiem - koła trochę tańczą.
Na przełęczy Żebrak© px
Motyl z przełęczy Żebrak© px
Jak już jesteśmy na samej przełęczy możemy odetchnąć z ulgą, zjazd czeka nas ładnym, nowym, gładkim szutrem aż do samej Woli Michowej. Spokojnie można osiągać na nim większe prędkości i delektować się jazdą.
Nocleg w Radoszycach© px
Robi się już ciemno, w Radoszycach znajdujemy nocleg w gospodarstwie położonym przy samym strumieniu. Gospodarze bez problemu dają nam wodę na kolację, gotujemy makaron i po udanym dniu w bliskiej odległości od krów idziemy spać.
Ciekawska krowa© px