III Zlot ForumRowerowe.org - dzień 4
Poniedziałek, 4 lipca 2011
· Komentarze(0)
Kategoria < 050km, Teren, Wydarzenie
Tego dnia postanowiliśmy z Premierem, Odim, Safianem, Bartkiem, Ecią oraz Zbyszkiem zdobyć najwyższy szczyt w okolicy - Pradziad, prawie 1500m.
Do podnóża góry dostaliśmy się samochodem, a stamtąd rozpoczęła się żmudna wędrówka ku szczytowi. W moim przypadku początkowo dość bardzo - impreza dnia poprzedniego ze Słomą była dość intensywna ;)
Początkowo asfalt, a dalej szuter. Miejscami naprawdę stromo.
Do tego ciągle towarzyszyły nam niewielkie opady, jechaliśmy bowiem praktycznie w chmurach.
W ostatnim schronisku gdzie można było dojechać asfaltem rozdzieliśmy się z Ecią i Zbyszkiem, sami dalej ruszyliśmy w deszcz szutrem w górę. Mijaliśmy tylko jedno schronisko.
Po dotarciu na szczyt zacnie huczało, do tego widoczność dosłownie na 50m. Schronisko na Pradziadzie się nam majestatycznie, powoli wyłaniało.
W samym schronisku można było płacić tylko w koronach więc za wiele nie zakupiliśmy. Więc szybki odpoczynek i jazda prosto w dół.
Rewelacyjny, szybki zjazd w błocie i deszczu. Przy pewnej prędkości już daszek nie chronił od zacinającego deszczu który uderzał prosto w oczy.
Cali dojechaliśmy na sam dół.
Do podnóża góry dostaliśmy się samochodem, a stamtąd rozpoczęła się żmudna wędrówka ku szczytowi. W moim przypadku początkowo dość bardzo - impreza dnia poprzedniego ze Słomą była dość intensywna ;)
Początkowo asfalt, a dalej szuter. Miejscami naprawdę stromo.
Do tego ciągle towarzyszyły nam niewielkie opady, jechaliśmy bowiem praktycznie w chmurach.
Mocna ekipa w drodze na Pradziada© px
W ostatnim schronisku gdzie można było dojechać asfaltem rozdzieliśmy się z Ecią i Zbyszkiem, sami dalej ruszyliśmy w deszcz szutrem w górę. Mijaliśmy tylko jedno schronisko.
Po dotarciu na szczyt zacnie huczało, do tego widoczność dosłownie na 50m. Schronisko na Pradziadzie się nam majestatycznie, powoli wyłaniało.
W samym schronisku można było płacić tylko w koronach więc za wiele nie zakupiliśmy. Więc szybki odpoczynek i jazda prosto w dół.
Rewelacyjny, szybki zjazd w błocie i deszczu. Przy pewnej prędkości już daszek nie chronił od zacinającego deszczu który uderzał prosto w oczy.
Cali dojechaliśmy na sam dół.