Wybrzeżem i wschodnią granicą - dzień VII
Czwartek, 26 sierpnia 2010
· Komentarze(0)
Kategoria 100 - 200km, Sakwy
Przy śniadaniu oczywiście towarzyszył nam jakiś "zwierz", dziś to był wygłodniały pies, zasuwał ostro każdą suchą kromkę chleba.

Dziś już wyłącznie kierowaliśmy się w stronę domu - Mińska Mazowieckiego. Pozostało ok. 140 km, a watr w twarz nie odpuszczał. Zapowiadał się męczący powrót.
Jechaliśmy w kierunku Siemiatycz. Nie mogło zabraknąć paru cwaniaków na rowerach co chcieli nas prześcignąć na podjeździe - wystarczyło trzymać swoje tempo. Na miejscu drugie śniadanie oczywiście drugie śniadanie w Biedronce i kierunek Węgrów.
Sokołów Podlaski przywitał nas masą reklam wędlin z Sokołowa, więc nie mogło się obyć bez spróbowania ich produktów z firmowego sklepu. Jak dla mnie smakuje tak samo jak wszędzie.
W Drohiczynie wstąpiliśmy na Górę Zamkową z której można podziwiać widok na zakręt rzeki Bug jak i okoliczne miejscowości. Warto tam na chwileczkę wstąpić i odpocząć. W samym Drohiczynie trzeba się kierować na południe drogą z kostki, niedaleko kościoła.
Przed Kałuszynem doładowanie koksu i finisz już w lekkim zmroku do Mińska.

Reasumując, zobaczyliśmy wiele ciekawych miejsc, nabyliśmy sporo nowych doświadczeń. W sumie przejechaliśmy 884.28 km w ciągu 7 dni.

Śniadanie z psem© px
Dziś już wyłącznie kierowaliśmy się w stronę domu - Mińska Mazowieckiego. Pozostało ok. 140 km, a watr w twarz nie odpuszczał. Zapowiadał się męczący powrót.
Jechaliśmy w kierunku Siemiatycz. Nie mogło zabraknąć paru cwaniaków na rowerach co chcieli nas prześcignąć na podjeździe - wystarczyło trzymać swoje tempo. Na miejscu drugie śniadanie oczywiście drugie śniadanie w Biedronce i kierunek Węgrów.
Sokołów Podlaski przywitał nas masą reklam wędlin z Sokołowa, więc nie mogło się obyć bez spróbowania ich produktów z firmowego sklepu. Jak dla mnie smakuje tak samo jak wszędzie.
W Drohiczynie wstąpiliśmy na Górę Zamkową z której można podziwiać widok na zakręt rzeki Bug jak i okoliczne miejscowości. Warto tam na chwileczkę wstąpić i odpocząć. W samym Drohiczynie trzeba się kierować na południe drogą z kostki, niedaleko kościoła.
Przed Kałuszynem doładowanie koksu i finisz już w lekkim zmroku do Mińska.

Powrót o zachodzie słońca© px
Reasumując, zobaczyliśmy wiele ciekawych miejsc, nabyliśmy sporo nowych doświadczeń. W sumie przejechaliśmy 884.28 km w ciągu 7 dni.