I Zlot ForumRowerowe.org - dzień drugi
Sobota, 6 czerwca 2009
· Komentarze(3)
Kategoria 050 - 100km, Teren, Wydarzenie
Następnego dnia po śniadaniu ruszyliśmy w trasę praktycznie całą grupą (ok. 60os.). W tyle osób w lesie jeszcze się nie śmigało. Tobo był przewodnikiem naszej grupy, tempo bynajmniej nie było turystyczne :)
Po pierwszym większym zjeździe się rozdzieliliśmy na parę grup, kiedy to się stało to sam nawet nie wiem :)
Jednak widok dymiących się klocków hamulcowych... Na mazowszu ciężko o to :D
I na jednym z ostrzejszych zjadów kolega Nabiał nie pochłoną swoim 29'erem pewnego murka. W życiu bym nie pomyślał, że cało można wyjść z takiego upadku. Dobrze, że jest cały (bynajmniej nie murek).
Później już spokojnie dalej jechaliśmy, sporo dużych podjazdów i szybkich zjazdów. Zawaliście. No i oczywiście genialny dość spokojny singiel.
Pod koniec złapał nas mały deszcz i ruszyliśmy spokojnie do schroniska.
Niestety po drodze została wkręcona jedna przerzutka i trza było sklecić singla :)
Ale spokojnie kolega dał radę, nawet był wcześniej od nas :D
Ostatni podjazd przed schorniskiem pokonywałem niczym zombie :)
Po powrocie chciałem się tylko gdzieś glebnąć i coś zjeść. To był dopiero luksus.
Póżniej na koniec dnia było jeszcze losowanie nagród i rozdawanie koszulek. Zawaliście wyszły.
Jakimś szczęściem wygrałem pulsometr, normalnie w życiu bym się nie spodziewał - chyba najlepsza wygrana w moim życiu :D Miłe zakończenie.
Następnego dnia mgła, śniadanie, pakowanie i jazda do domu.
Miło było poznać tylę ludzi i zawalistych tras w okolicy.
Organizacja wzorowa jak i warunki w samym schronisku.
Murowana wieża na Wielkiej Sowie© px
Na Wielkiej Sowie© px
Po pierwszym większym zjeździe się rozdzieliliśmy na parę grup, kiedy to się stało to sam nawet nie wiem :)
Jednak widok dymiących się klocków hamulcowych... Na mazowszu ciężko o to :D
I na jednym z ostrzejszych zjadów kolega Nabiał nie pochłoną swoim 29'erem pewnego murka. W życiu bym nie pomyślał, że cało można wyjść z takiego upadku. Dobrze, że jest cały (bynajmniej nie murek).
Murek śmierci© px
Później już spokojnie dalej jechaliśmy, sporo dużych podjazdów i szybkich zjazdów. Zawaliście. No i oczywiście genialny dość spokojny singiel.
Ecia na szczycie kamienia.© px
Widok© px
Pod koniec złapał nas mały deszcz i ruszyliśmy spokojnie do schroniska.
Niestety po drodze została wkręcona jedna przerzutka i trza było sklecić singla :)
Ale spokojnie kolega dał radę, nawet był wcześniej od nas :D
Urwana przerzutka i robienie singla© px
Ostatni podjazd przed schorniskiem pokonywałem niczym zombie :)
Po powrocie chciałem się tylko gdzieś glebnąć i coś zjeść. To był dopiero luksus.
Póżniej na koniec dnia było jeszcze losowanie nagród i rozdawanie koszulek. Zawaliście wyszły.
Jakimś szczęściem wygrałem pulsometr, normalnie w życiu bym się nie spodziewał - chyba najlepsza wygrana w moim życiu :D Miłe zakończenie.
Wygrany pulsometr© px
Mgła schronisko "Orzeł"© px
Następnego dnia mgła, śniadanie, pakowanie i jazda do domu.
Miło było poznać tylę ludzi i zawalistych tras w okolicy.
Organizacja wzorowa jak i warunki w samym schronisku.