Bikepacking Główny Szlak Beskidzki - dzień 9

Poniedziałek, 7 lipca 2014 · Komentarze(0)
Całe szczęście trochę się rozpogodziło przez noc i na razie nie zapowiada się na deszcz. Zwijam obóz, śniadanie pod spożywczakiem i zaczynam dzień od podjazdu pod Suchą Górę. Po drodze mijam ciekawą instalację - strzelam, że do wydobywania ropy (przynajmniej tak podobnie wygląda to w filmach ;) )

Wydobywamy ropę! :)
Wydobywamy ropę! :) © px

Wyjeżdżam z jednego miasta zdrojowego i zaraz trafiam do drugiego - Rymanów Zdrój. Tego typu miast nie da się pomylić - dużo parków, bardzo zadbane, ładnie oznaczone i z dobrą turystyczną infrastrukturą, również tą która wspiera aktywny wypoczynek.

Rymanów Zdrój
Rymanów Zdrój © px

Podjeżdżam powoli do góry docierając aż do pól. Tutaj też znajduje się przełom rzeczny Wisłoka. W tym czasie słońce jest coraz wyżej i zapowiada się naprawdę upalny dzień.
W Puławach Górnych odpoczywam w cieniu przed długim, polnym podjazdem w otwartym terenie na Skibce - woda na pewno będzie szła litrami. Tutaj już jest odczuwalny klimat Bieszczad. Pojawia się zdecydowanie więcej odcinków przez pola, jest mniej schronisk czy ogólnie infrastruktury turystycznej.

Droga przez pola
Droga przez pola © px
Pięknie przez pola
Pięknie przez pola © px

Osiągając niecałe 800 metrów wysokości teren utrzymuje wysokość, aż do Tokarni gdzie zjeżdżam centralnie przez pola paląc klocki hamulcowe. Wszystko dzieje się z niesamowitym widokiem na otaczające mnie góry i po chwili podjeżdżam pod Kamień. Tutaj koło strumyka gdzie się chłodzę spotykam bardzo sympatyczną ekipę surviwalową której większą część stanowią dziewczyny. Rozmawiam chwilę i zostaję ostrzeżony przed niedźwiedziami - podobno grasują i polują na ludzi (a właściwie nim jest jeden z instruktorów) :-)

Skałki na Kamieniu
Skałki na Kamieniu © px

Chwila postoju pod skałami na szczycie Kamienia - bardzo ładne miejsce. Na podjeździe spotkałem jeszcze trójkę rowerzystów - ojca z dwoma synami. Jadą po GSB do Turbacza, niestety w taki upał i bez nakryć głowy... Na otwartym terenie dochodzi spokojnie do 40 stopni.

Upał że hej!
Upał że hej! © px

Tutaj szlak bardzo często prowadzi singlem po którym jedzie się bardzo przyjemnie - miła odmiana dla typowej Beskidzkiej rąbanki po kamieniach. Przez pola docieram na Wahalowski Wierch. Bardzo ładnie oznaczony szczyt z punktem triangulacyjnym. Wkoło też rozpościera się wspaniały widok na pola.

Rower pośród pól
Rower pośród pól © px

Niestety kawałek przed nim zaczęło mi schodzić powietrze z tylnej opony... Jakoś pompuje i chcę dojechać w cień, aby tam zmienić dętkę. Niestety sytuacja mi nie pozwala, bo najpierw na polach gubię szlak i powietrze zaczyna coraz szybciej schodzić... Nie pozostaje nic innego jak serwis w pełnym słońcu. Przynajmniej widoki są dobre.
Odnajduje szlak i już zjazdem docieram do Komańczy. Jest to dla mnie szczególna miejscowość ponieważ tutaj w 2008 roku pierwszy raz byłem z kolegą Rafałem na rowerze w górach. Wtedy to była typowa jazda na przypał ze sprzętem jaki wtedy się miało. Bardzo miłe wspomnienia - widać jaki zrobiło się postęp od tamtego czasu.

W Komańczy - wpomnienia
W Komańczy - wpomnienia © px

A oto kilka starych zdjęć:



Miejscowość sama w sobie widać, że się rozwija - został położony nowy asfalt na głównej drodze, mostek pod naszym tamtejszym noclegiem. Poza tym to praktycznie bez zmian - wszystko jest na swoim miejscu. Pamiątkowe zdjęcie pod murkiem koło sklepu - widać teraz tutaj różnicę jak zaczynałem jazdę po górach, a jak to wygląda obecnie. Po chwili refleksji kieruje się stamtąd prosto na Duszatyn.

Duszatyn - wieś na końcu świata
Duszatyn - wieś na końcu świata © px

Duszatyn sam w sobie jest bardzo opuszczona miejscowością. Na wjeździe wita mnie jej nazwa wyryta w drewnie zawieszona nad ulicą która się rozwidla. Jest tam tylko jeden bar, a najbliższy sklep znajduje się w Komańczy.
Klimat miejscowości przypomina mi małe miejscowości z USA czy nawet z gry Fallout (pewnie za dużo w to gram). Mała miejscowość na końcu świata gdzie dochodzi jedna droga ze starymi kloszami latarni, opuszczoną stacją benzynową i barem który jest głównym miejscem lokalnych spotkań. Teraz żałuję, że nie zrobiłem tam więcej zdjęć.

Biwak pod Duszatynem
Biwak pod Duszatynem © px

Na skraju Duszatyna rozbijam się na miejscu obozowym z jedną wielką wiatą. Na miejscu spotkałem ekipę surviwalową, a właściwie trudną młodzież i instruktorów którzy chcą ich nauczyć m.in. dyscypliny. Według mnie bardzo dobra opcja - ludzie też rewelacyjni.
Najpierw wziąłem kąpiel w pobliskiej rzeczce - po takim upalnym i ciężkim dniu to jest to! Mała wskazówka - czym bardziej na środku to woda jest cieplejsza - powiedział mi instruktor z tamtejszej grupy. Dołączam się więc do nich, dostaję wrzątek, rozmawiamy trochę i później już kładę się tylko spać.

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa chorz

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]