Wpisy archiwalne w kategorii

100 - 200km

Dystans całkowity:9405.23 km (w terenie 1157.00 km; 12.30%)
Czas w ruchu:413:53
Średnia prędkość:22.72 km/h
Maksymalna prędkość:74.04 km/h
Suma podjazdów:37953 m
Maks. tętno maksymalne:192 (96 %)
Maks. tętno średnie:161 (80 %)
Suma kalorii:184015 kcal
Liczba aktywności:71
Średnio na aktywność:132.47 km i 5h 49m
Więcej statystyk

Stoczek Łukowski - witamy w woj. Lubelskim!

Niedziela, 19 października 2014 · Komentarze(0)
Kategoria Szosa, Ekipa, 100 - 200km
Dzisiaj padło na dalsze wschodnie okolice Mińska Mazowieckiego, a mianowicie na Stoczek Łukowski, który dodatkowo jest już położony w województwie Lubelskim. Brzmi bardzo interesująco? Owszem. Dlatego też zdobycie innego województwa zwiększało naszą motywację. To wszystko zostało przyozdobione piękną polską złotą jesienią.

Ruszyliśmy punktualnie o 8:30 spod pomnika Lotnika. Jesienna aura jest już aż nadto odczuwalna - rano termometr wskazywał 8 st, a prognoza zapowiadała słońce w reszcie dnia. W takich warunkach o dużej różnicy temperatur wbrew pozorom bardzo ciężko jest zadecydować o odpowiednim ubiorze.

Szosowo i jesiennie
Szosowo i jesiennie © px

Na początek obieramy kurs na Parysów. Już przed Zalesiem słońce zaczyna się przebijać przez chmury podświetlając okoliczne pola. Gdzieniegdzie unosi się jeszcze mgła która z każdą chwilą coraz bardziej zanika.

Jadąc do Parysowa nie da się zapomnieć bardzo klimatycznego tunelu z drzew we wsi Stodzew. Po dzisiejszej wycieczce tym bardziej go nie zapomnimy. Jesień i drzewa w wielu różnych kolorach, do tego podświetla je słońce tworząc niezwykłą grę świateł. Naprawdę coś wspaniałego!

Zaraz przed Parysowem na widok opuszczonego budynku Kubie uaktywnia się zmysł eksploratora. Szybko hamujemy i zwiedzamy porzucony budynek. Naszą uwagę przykuwa ciekawie rosnąca brzoza, a właściwie zaraz pod dachem budynku wyrastająca prosto ze ściany.

Już na miejscu krótka narada co do przebiegu dalszej trasy i ruszamy do Stoczka Łukowskiego przez Żelechów. Droga wiedzie przez małe i klimatyczne wioski. W każdej większej znajduje się okazały kościół, jeden jest drewniany i bardzo ładnie wyremontowany.
Raz po złym asfalcie, raz po dobrym docieramy wreszcie do Żelechowa. Znajduje się kościół bliźniaczo podobny do tego w Parysowie.

Poza tym rynek też prezentuje się bardzo ładnie, chociaż ratusz jest ciągle w remoncie. Zostały tam pozostawione jeszcze "kocie łby", ale się nie poddajemy i objeżdżamy go wkoło. Zatrzymujemy się na chwilę, aby uzupełnić zapasy mocy i ruszamy dalej.

Krótki odcinek drogą krajową do Łukowa i znajdujemy się już w województwie Lubelskim! Do tego wita nas bardzo rowerowo - nic tylko wybrać się tam na rower (nam się teraz udało :) ).

Stoczek Łukowski
Stoczek Łukowski © px

Jak do tej pory mieliśmy głównie pod wiatr, który z każdą godziną przybierał na sile. Po skręcie na Stoczek Łukowski sytuacja się odwróciła i jedziemy już lekko 36 km/h - to się nazywa jazda! W takich warunkach bardzo sprawnie docieramy do celu naszego wyjazdu gdzie spotykamy rowerzystę z którym chwilę rozmawiamy.

Szybki wyjazd ze Stoczka i już zaczyna się walka z wiatrem w twarz który towarzyszy nam mniej więcej do Wielgolasu. Po drodze mijamy jeszcze bardzo specyficzny skład opału o nazwie "Spal to!" - nic dodać nic ująć.

Zaraz przed Latowiczem Paweł nam robi mała niespodziankę jadąc w przeciwnym kierunku. Szkoda, że nie udało się nam razem jechać :) A nie była to ostatnia niespodzianka dzisiejszego dnia. Krzysiek wychodzi na zmianę narzucając takie tempo, że ledwo co trzymamy się z Kubą "na kole", ale za to błyskawicznie docieramy do Siennicy. Chyba za dużo "koksu!" :)
Jeszcze raz wielkie dzięki dla wszystkich za bardzo dobry wyjazd! Pogoda dopisała więcej niż lepiej, a jesienne krajobrazy bardzo umilały samą wycieczkę.

avCAD: 86

Setka pod wiatr

Niedziela, 12 października 2014 · Komentarze(0)
Kategoria 100 - 200km, Szosa
Poranna i naprawdę żwawa runda z Krzyśkiem przez Stanisławów do Liwu i dalej już do Mińska przez Mrozy.
Do Liwu jechało się wspaniale, ale dalej to już wiało niemiłosiernie - niektóre podjazdy to brało się ledwo 22 km/h ;) Ale tak czy siak wyszło bardzo przyzwoicie pomimo wszechobecnej mgły która utrzymywała się przez całą wycieczkę.
avCAD: 85

Tłuszcz, MGR i film

Niedziela, 5 października 2014 · Komentarze(0)
Kategoria 100 - 200km, Ekipa, Szosa
Uczestnicy
Celem dzisiejszej wycieczki wycieczki było miasto o ciekawej nazwie "Tłuszcz". Znajduje się w nim m.in. wieża ciśnień z XIX w, a na herbie widnieje bóbr - piękne okolice z rzekami na pewno sprzyjają występowaniu tego gryzonia :) Więc udaliśmy się na północ od Mińska z piękna pogodą nad nami.
Wystartowaliśmy punkt 8:30 w składzie Kuba, Krzysiek, Sławek i Patryk spod pomnika "Lotnika". Rano temperatura nie rozpieszcza - ruszamy kiedy termometr wskazuje raptem 6 st. Tutaj Kuba nas nieźle zaskoczył ponieważ pojawił się w krótkich spodenkach. Początek był ciężki, ale spoglądając na piękne bezchmurne niebo koło południa na pewno będzie już zdecydowanie cieplej. Do tytułowego Tłuszcza jedziemy całkowicie nową trasą, znamy tylko jej pojedyncze fragmenty, a tak to zdaliśmy się na widok z satelity w poszukiwaniu przejezdnej asfaltowej drogi. Może być ciekawie :)

Jesienny powrót
Jesienny powrót © px

Na początek zaraz na zjeździe z krajowej 50'ki wyprzedzał nas na skrzyżowaniu TIR przez co samochód osobowy na przeciwnym pasie musiał uciekać na pobocze. Więc mieliśmy już mały zastrzyk wrażeń z samego rana. Ze Stanisławowa wyjeżdżamy bardzo ładnym asfaltem i jedziemy z wiatrem w plecy przez liczne małe wioski. Wiatr tym razem na sprzyja, ale przybierając na sile nie zwiastuje przyjemnego powrotu.

Po około 50 kilometrach docieramy do "Tłuszcza". Miejscowość leży dosłownie na węźle kolejowym, a to jeszcze podkreśla wystawiona mała lokomotywa. Na samym wjeździe wita nas też zabytkowa wieża ciśnień z XIX w. 

Centrum Tłuszcza - semafor
Centrum Tłuszcza - semafor © px

Po chwili docieramy do samego centrum gdzie znajduje się pomnik oraz dworzec PKP który bardzo przypomina ten w Mińsku Mazowieckim - musiał być wybudowany w zbliżonym okresie. Chwila przystanku pod sklepem i ruszamy dalej już w stronę Jadowa gdzie ponownie przekraczamy krajową 50'kę.
Tutaj raz lepszym, raz gorszym asfaltem trasa prowadzi przez piękne pola pośród już typowo jesiennych drzew we różnych kolorach. Z takim pięknym słońcem i widokami jedzie się naprawdę rewelacyjnie. Aby nie było tak pięknie to zaczyna nam bardzo przeszkadzać wiatr który tym razem wieje prosto w twarz. Liczne górki też w tym nie pomagają. Cały czas dajemy zmiany na przodzie i jakoś docieramy do drogi wojewódzkiej nr. 637 która jest wyłożona idealnym asfaltem. Na tym odcinku sprzyja nam też wiatr przez co błyskawicznie docieramy do Dobrego.

Tutaj zatrzymujemy się na dłuższą chwilę i uzupełniamy zapasy straconej energii. Aż miło się grzać na takim słońcu!
Stąd ruszamy już prosto do Mińska kontynując dalszą walkę z wiatrem. Całe szczęście Kuba zjadł chałwę to jechał jak szalony ;)
Runda już klasycznie bardzo udana! W tak piękną pogodę aż źle byłoby siedzieć w domu. Warunki do jazdy praktycznie idealne (nie licząc wiatru), trasa okazała się bardzo ciekawa pomimo wcześniejszych obaw. Nic innego jak tylko do następnego!

PS.

Po samej właściwej wycieczce spontanicznie ruszamy z Kubą, Krzyśkiem, Patrykiem i Niną która do nas dołączyła i pomogła przy kręceniu szosowych ujęć do MGR'owego filmu - nowej małej produkcji :) Naprawdę wielkie dzięki wszystkim za pomoc i poświęcony czas!

MGR'owo i filmowo
MGR'owo i filmowo © px

avCAD: 85

Poprawiny na rowerze :)

Niedziela, 14 września 2014 · Komentarze(0)
Kategoria 100 - 200km, Szosa
Powrót z wesela wujka o całkiem ludzkiej porze to szybka ustawka z Kubą i konkretna jazda. Jako że miałem jeszcze trochę czasu to zrobiłem drugi raz to samo i oto tak wyszło całkiem przyzwoite 100 km :)

avCAD: 88

Witówkowo MGR'owo :)

Niedziela, 31 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Kategoria 100 - 200km, Teren, Ekipa
Głównym celem dzisiejszej wycieczki było dojechanie do przełomu rzeki Witówki - jest tam też usytuowany rezerwat o tej samej nazwie. Jest to naprawdę bardzo ładne miejsce, które nie jest za często odwiedzane - jest to kolejny powód, aby tam się wybrać.

Ruszamy spod pomnika "Lotnika" w trójkę, czyli w składzie Mirek, Sławek, Patryk. Miało być kilka osób, więcej, ale wczorajszy bieg w którym uczestniczyli dał o sobie znać - zresztą Mirek i Sławek też są po nim, więc łatwo na pewno nie będzie.
Dojeżdżamy bardzo sprawnie do Mieni przez Chmielew gdzie wbijamy się na Leśną Ścieżkę Rowerową z której odbijamy na Piaseczno. W samej miejscowości znajduje się bardzo rzadko odwiedzane przez ludzi miejsce - "Uroczysko Mienia". Jakby nie wskazania Mirka i Sławka to na pewno bym się nie zapuszczał w krzaki, aby tylko dojść do jeziorka. Jednakże było warto.

Uroczysko Mienia
Uroczysko Mienia © px

Jeziorko samo w sobie jest bardzo ciekawe - porośnięte wkoło trawami, ukryte tak w lesie. Największą ciekawostką są tamtejsze dryfujące wyspy - potrafią się łączyć i oddzielać. Tutaj też trzeba uważać bo brzeg jest bardzo nierówny i zdradliwy. Jest to idealne miejsce na odpoczynek z dala od cywilizacji - jest bardzo spokojnie i raczej nikogo tutaj nie spotkamy tak łatwo.
Tutaj niedaleko też jest ukryta w lesie aleja Grabów - wygląda równie ciekawie, prawdopodobnie gdzieś w pobliżu musiał być jakiś dworek.

Aleja Grabów
Aleja Grabów © px

Z uroczyska kierujemy się już prosto do Rezerwatu Przyrody Florianów - znajduje się tam obelisk który jest obecnie odnawiany. Cały czas jak najwięcej podążamy szutrami i nasza trasa pokrywa się w znacznej części z niebieskim szlakiem.
Stad już jedziemy prosto do przełomu Witówki. Mijamy Gołębiówkę polną drogę przez wzniesienia i praktycznie już jesteśmy na miejscu.

Droga najpierw wiedzie pośród wydm wspinając się całkiem wysoko skąd zjeżdżamy do samej Witówki. Jest tutaj nawet ławeczka z której można podziwiać przepływającą nieopodal rzeczkę. Rozlewa się tutaj malowniczo tworząc bagna - które na dnie są pokryte bardzo dużą ilością mułu - po prostu lepiej tam nie wpadać. Zwłaszcza trzeba uważać chodząc po pomoście którego stan budzi wiele wątpliwości. Tutaj też właśnie sprawdzaliśmy kijem głębokość dna - na zdjęciu wygląda jakbyśmy wbijali flagę zwycięstwa po dotarciu na miejsce :)

Na przełomie Witówki
Na przełomie Witówki © px

Stąd jedziemy już prosto do Mińska przez Grodzisk, Rudkę Sanatoryjną, Mrozy i Cegłów. Dużo bocznymi drogami i często szutrami. Jedynie końcowy fragment z Cegłowa prowadzi asfaltem, aby tylko szybko wrócić.
Wypad naprawdę bardzo udany - osobiście poznałem wiele nowych ciekawych miejsc które jeszcze na pewno odwiedzę. Generalnie trzeba będzie bardziej eksplorować wschód - jest naprawdę bardzo zróżnicowany.


Do Liwu z MGR'em

Niedziela, 10 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Kategoria 100 - 200km, Ekipa, Szosa
Poranna ustawką z ekipą która dziś naprawdę dopisała! Pojawiło się 6 osób w tym 3 nowe - ekipa dobrych biegaczy z Mińska Maz. :)
Nawet w jednym rowerze podczas dojazdu na naszą ustawkę pękła rama po uderzeniu w ławkę (sic!). Pomimo niesprzyjających okoliczności wszyscy ruszyliśmy w trasę - najpierw kierunek na Grzebowilk.

Pęknięta rama
Pęknięta rama © px

Stamtąd już prosto przez Zalesie, Siennicę, Kuflew do Kałuszyna gdzie za nim odbiliśmy na Liw. Na tym odcinku praktycznie nieustannie towarzyszą nam rewelacyjne widoki. Można podziwiać panoramę okolicznych pól - zwłaszcza teraz malowniczą, jak uprawy są koszone i ustawiane snopki siana.
Z drogi na Węgrów (Liw) odbiliśmy w prawo na Starą Suchą gdzie znajduje się Skansen Architektury Drewnianej - naprawdę miejsce godne uwagi, jedne z nielicznych w naszych bliskich okolicach. Sam skansen jest dość obszerny, a same zabytki zadbane.
Kawałek za Wyszkowem odwiedzamy kolejne ciekawe miejsce - Sowią Górę gdzie znajduje się punkt widokowy z którego można podziwiać dolinę Liwca. Widok naprawdę jest niesamowity! Miejsce warte odwiedzenia.

Na Sowiej Górce
Na Sowiej Górce © px

Dalej to już klasycznie Liw i tylko na chwilę zatrzymujemy się niedaleko zamku - już każdy ją widział, więc ruszamy dalej w drogę.
Nie wracamy najkrótszą trasą tylko przez okoliczne wioski m.in. Wierzbno, Wiśniew, Rządza - może miejscami asfalt nie jest najlepszej jakości (jest krótki fragment po piachu i kocich łbach), ale za to jedzie się z dala od dużego ruchu samochodów i można zobaczyć wiele ciekawych miejsc. Na przykład zabytkowe kościoły, kapliczki czy wiatraki w Rządzy.

Jazda po bruku
Jazda po bruku © px

W Wiśniewie ostatecznie dzielimy się na dwie grupy o różnym tempie i tak pokonujemy ostatnie 20 km do Mińska.
Runda jak i ekipa naprawdę zacna, jechało się w bardzo pozytywnej atmosferze - tak to nie wiadomo kiedy zleciało nawet te 100 km :) Aby tylko do następnego!

Rowerzysta na tle pola
Rowerzysta na tle pola © px

avCAD: 82

Szosowo i upalnie

Niedziela, 3 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Kategoria 100 - 200km, Ekipa, Szosa
Uastawka z MGR' i ostatecznie jazda tylko z Kubą szosowo pętlą przez Seroczyn, Siedlce, Węgrów i Dobre do Mińska Maz.
Było upalnie, laliśmy na siebie bardzo dużo wody, ale poszło bardzo sprawnie - przy 150km kiedy rozdzieliśmy się z Kubą średnią mieliśmy równo 30 km/h - bardzo zacnie zważając na głównie niesprzyjający wiatr.

Nawet zostaliśmy zapytani z jadącego samochodu dlaczego nie jesteśmy w Gdańsku (dziś tam startuje Tour de Pologne) :)

Szosa w stronę Liwa
Szosa w stronę Liwa © px

avCAD: 84

Ekipą nad Zegrze

Niedziela, 27 lipca 2014 · Komentarze(0)
Kategoria 100 - 200km, Szosa, Ekipa
Szybko zgadzaliśmy się z Krzyśkiem i Kubą na taką pierwszą wspólną dłuższą wycieczkę - wybór padł nad Zegrze.
Pogoda od rana rewelacyjna, chociaż dość upalna. Obraliśmy kierunek najpierw na Halinów, a później na Wołomin i Radzymin.
Spokojnymi bocznymi drogami dojechaliśmy do Starych Załubic gdzie zawróciliśmy już w stronę Zalewu Zegrzyńskiego.
Do tej pory mieliśmy praktycznie cały czas wiatr w plecy, więc jechało się bardzo przyjemnie. Ruch nie był za duży i mijało się bardzo ciekawe okolice i miejsca np. centra miast w Wołominie, Radzyminie, kościół na skarpie na wylocie z Radzymina.
Docieramy wreszcie nad Zegrze, a tam oczywiście przyjechało większość ludzi z Warszawy - dobra pogoda robi swoje, chociaż jazda ok. 35 st w cieniu na dłuższą metę staje się wyczerpujące. Woda z bidonów schodzi bardzo szybko. Uzupełniamy więc jej zapasy i odpoczywamy w cieniu sklepu - chociaż nawet tutaj właściciel zapytał się nas "Czy długo będziemy tu stać?" - nie no to już nawet za rower by nam chętnie pobrali opłaty czy co :)
Po odpoczynku, więc robimy tylko szybkie zdjęcie na molu i jazda w drogę powrotną. Najpierw kierunek na Wieliszew, stamtąd do Legionowa skąd już mocno zaczynamy odczuwać wiatr w twarz. Dając kilka zmian w naszym małym peletonie docieramy sprawnie do Marek i następnie do Rembertowa na postój pod Biedronką. W taki upał zimne lody okazują się zbawienne. Zalewamy bidony ponownie wodą, koks i do przodu!
Teraz niby zostało nam ok. 30 km, ale kombinowana trasa bocznymi drogami m.in. przez Cygankę i obwodnicę - gdzie jest dużo otwartych przestrzeni - daje nam ostro popalić. Miejscami jedzie się ledwo 22 km/h. W Mińsku ku naszemu zaskoczeniu witają nas kurtyny wodne - więc bez zastanowienia zaczynami się w nich chłodzić - rewelacja!
Na koniec Krzysiek zaprosił nas do siebie na znakomity blok czekoladowy, więc już z pełnymi brzuchami musieliśmy powoli wracać do domów :)
Wypad naprawdę bardzo udany, mimo upału i strasznego wiatru w twarz na końcowych 80km udało się trasę sprawnie i miło przejechać.
Aby tylko do następnego!


Dobra ekipa nad Zegrzem
Dobra ekipa nad Zegrzem © px
avCAD: 82

Maraton PolandBike - Góra Kalwaria

Niedziela, 20 lipca 2014 · Komentarze(0)
Wypad z Bodkiem na maraton Poland Bike w Górze Kalwarii.
Pogoda początkowo zapowiadała się ładnie, a po drodze dorwał nas przelotny deszcz - całe szczęście nie padało podczas samego maratonu.

Maraton PolandBike - Góra Kalwaria 2014
Maraton PolandBike - Góra Kalwaria 2014 © px

Ostatecznie zdecydowałem się na dystans MAX - chociaż Bodek ostrzegał przed bardzo wkurzającymi odcinkami dosłownie po polach i cegłach - musiałem się przekonać na własnej skórze :)
Faktycznie odcinek od rozjazdu to była tragedia - zwłaszcza po polach gdzie w trawie były ukryte mega wertepy. Normalnie było aż czuć kręgosłup. Za to odcinek wokół zamku w Czersku rewelacja! Chociaż to z tego było ciekawe :)
Już na koniec jechałem praktycznie sam - wcześniej pomagałem wnosić ludziom rowery po bardzo stromym zboczu (już tam były niezłe awantury i w ogóle przepychanka w tym zatorze).
Generalnie jechało się bardzo dobrze - trasa bardzo szybka i mało techniczna.

Powrót z GSB do Przemyśla

Czwartek, 10 lipca 2014 · Komentarze(0)
Wczoraj udało mi się załatwić nocleg w schronisku młodzieżowym w Lutowiskach, więc spokojnie ruszam w drogę powrotną. Ostatecznie nie mogę sobie darować i postanawiam zajechać nad jezioro Solińskie - jakoś mam sentyment do tego miejsca.


Jezioro Solińskie
Jezioro Solińskie © px

Nie mogę też darować sobie kąpieli w jeziorze - zwłaszcza w taki upał. Zjeżdżam więc do plaży w Polańczyku i jazda do wody! Nie ma to jak zasłużona kąpiel po takiej wyprawie - taka nagroda to jest to.


Pływamy w Solinie
Pływamy w Solinie © px

Chwila relaksu, ale czas ucieka i trzeba ruszać dalej. Stąd kieruję się już najkrótszą drogą do Przemyśla na pociąg gdzie postanawiam zrobić małą niespodziankę dla Niny i przyjechać wcześniej niż planowałem - aby napotkana tablica z nazwą miejscowości "Kwaszenina" była dobrym znakiem :)


Kwasze-Nina
Kwasze-Nina © px

Wracałem też przez Arłamów gdzie znajduje się luksusowy hotel z lądowiskiem dla helikopterów. Tutaj na tej trasie mija mnie przynajmniej 30 białych busów z ukraińskimi rejestracjami - możliwe to sprawka konfliktu na Ukrainie. Trasę w sumie to powtarzam - jechałem też tędy kilka lat temu z Kamilem. Tylko tym razem do połowy drogi położyli asfalt nówkę sztukę.

Panormama Arłamowa
Panormama Arłamowa © px

Z przełęczy Arłamowskiej już leci się ładnie w dół przez kilkanaście kilometrów. Dalsza droga do Przemyśla jeszcze trochę faluje, ale już znacznie mniej. Za to systematycznie powiększa się ilość pól i przez co wspaniałych widoków - zwłaszcza w zachodzie słońca.

Ładny widok
Ładny widok © px

Rozbijam się na dziko zaraz pod Przemyślem niedaleko ruin. Nie był to dobry wybór - atakują mnie hordy ślimaków w otoczce nieprzyjemnego zapachu okolicy. Jako, że to tylko kilka godzin snu do porannego pociągu kładę się spać i korzystam z luksusu wypoczynku. Wyszedł mi całkiem dobry czas pomimo tego, że za bardzo się nie śpieszyłem. 
Teraz tylko wrócić pociągiem do Mińska i odpowiednio miło przywitać Ninę - wyjazd uznaję za udany i zakończony. Chwilowo mam dość gór, a przynajmniej jazdy po nich :)